Translate

piątek, 21 lutego 2014

Zakończenie cz. I

Nie spałam prawie całą noc, myśląc nad tym. Nie mogła to być dla niego zwykła dziewczyna skoro się oświadczył. Pytanie co on tak naprawdę czuje do mnie. Co jeśli jestem dla niego oderwaniem się od smutnej przeszłości ? Co jeśli on nie odwzajemnia moich uczuć .? Po raz pierwszy w życiu jestem czegoś tak pewna, tak pewna swoich uczuć. Nie mam żadnych wątpliwości. Oczywiście boję się, bo jest nieco starszy i jego praca też nie ułatwi nam życia. Ale wiem też, że gdyby mnie poprosił, żebym uciekła z nim na koniec świata to bym to zrobiła, bez chwili zastanowienia. No właśnie. Nie mam wątpliwości. Tomi przecież nie należy do tych, którzy wykorzystują ludzi. I nie jest to tylko moje zdanie. Więc chyba nie mam się czym martwić. Jak przyjedzie to się go po prostu spytam czego ode mnie oczekuje i jak ważna jest dla niego Suzanne. Postanowiłam się chociaż trochę zdrzemnąć, ale szło mi to dość opornie. Obudziło mnie szczekanie. Przetarłam oczy i do pokoju weszła Ania, która chciała mnie obudzić.
- O wstałaś, to dobrze. Ominęła cię drastyczna pobudka. Czy ty wgl coś dzisiaj spałaś .?
- No nie bardzo, cały czas myślę co u Tomiego.
- Zakochałaś się na zabój .!
- Cicho bądź nie wszyscy muszą o tym wiedzieć- Ania zaczęła się głupkowato uśmiechać, a potem wyciągnęła mnie z łóżka i wepchnęła do łazienki, mówiąc, że mam dwadzieścia minut. Byłam gotowa pół godziny później niż miałam, ale to się wytnie. Kolejny dzień spędziliśmy na plaży, a potem standardowo kolacja w jakiejś restauracji i piwko. W sumie to tak wyglądały nasze dni do środy. To właśnie wtedy planowo mieli przylecieć rodzice Niny i Tomi, który już więcej nie dzwonił. Raz wysłał tylko smsa pytając, jak się bawię. Odpisałam, że bez niego fatalnie, ale odpowiedzi nie dostałam. Damian, Nina i Piotrek pojechali na lotnisko po rodziców dziewczyny, a ja Ania, tata, Zuzia i szczeniaki spędziliśmy kolejny dzień na plaży. Wieczorem spotkaliśmy się wszyscy na dość uroczystej kolacji. Czas minął bardzo przyjemnie. Tata wreszcie miał kogoś w swoim wieku do rozmowy i czuł się swobodniej. W sumie teraz to tylko ja nie pasowałam do całego towarzystwa. Każdy miał z kim rozmawiać, o kogo się martwić i gdyby nie to, że wzięłam ze sobą Kiarę to czułabym się bardziej niż niezręcznie. Z resztą podobnie wyglądały kolejne dni. Tomi jakby zapadł się pod ziemię, nie pisał, nie przyjeżdżał, nie dzwonił. Siedziałam cicho, pogrążona w swoich zamyśleniach i nikt tego nie zauważył. Po raz pierwszy w życiu przytrafiło mi się coś takiego. Było to dość dziwne uczucie, ale .. całkiem przyjemne. Po raz pierwszy nie byłam osaczona, nie zadawano mi kilku pytań na raz. Mogłam po prostu obserwować i czuć się .. wolna. To było więcej niż cudowne, ale nie mogłam dłużej patrzeć na radość bliskich. Może i myślałam teraz jak samolub i egoista, ale w głowie miałam same czarne myśli dotyczące Tomiego i jakoś nie potrafiłam cieszyć się z resztą. Gdyby chociaż napisał, miałabym pewność, że wszystko jest w porządku i wtedy uśmiech nie schodziłby mi z twarzy. Nie chcąc psuć humorów innym, choć nie wiem czy było to w jakikolwiek sposób możliwe, wróciłam sama do apartamentu. Pół godziny później wróciła cała reszta. Rodzice Niny stwierdzili, że mają ochotę zaszaleć i zaproponowali dyskotekę. Tata oczywiście od razu się wycofał, bo ktoś musiał zostać z Zuzią.
- Tato ja z nią zostanę - odezwałam się w końcu po całym dniu milczenia. I tak nie miałam ochoty na zabawę, więc mogłam zająć się siostrą i dać tacie wolny wieczór. W końcu on też ma wakacje.
 - Nie córeczko, naprawdę Ci bardzo dziękuję, ale jesteś młoda i powinnaś się bawić póki nie masz problemów życia dorosłego.
- Tatuś daj spokój. Nie czuję się dzisiaj za dobrze, więc i tak nie poszaleję. Położę Zuzię i sama też pójdę spać. Głowa daje mi się dzisiaj we znaki- pocałował mnie w czoło, stwierdził, że jestem najlepszą córką na świecie i po chwili zostałam sama z siostrą. Zuzia już prawie zasnęła na kanapie, więc podłożyłam jej tylko poduszkę pod główkę i okryłam. Zgasiłam światło, poszłam do swojej sypialni i wybrałam numer Tomiego, ale jak zwykle miał wyłączony telefon. Było już po dwudziestej drugiej, więc poszłam do łazienki się umyć. Siedziałam pod prysznicem jakieś czterdzieści minut. Chłodna woda była tak przyjemna, że nie chciało mi się spod niej wychodzić. W końcu jednak się poddałam. Owinęłam się ręcznikiem, nałożyłam maseczkę na twarz, wtarłam balsam, spryskałam włosy odżywką, lekko je podsuszyłam, użyłam kolejnej odżywki, zmyłam maseczkę, oczyściłam twarz tonikiem, pokremowałam ją, umyłam zęby.. ogólnie całość zajęła mi jakieś kolejne czterdzieści minut. Gdy chciałam się ubrać, uświadomiłam sobie, że zapomniałam wziąć piżamę z szafy. Wzięłam jeszcze mały ręcznik, żeby podsuszyć włosy nieco bardziej i owinięta dużym ręcznikiem wyszłam z łazienki. Wszędzie było ciemno, bo okna były zasłonięte grubymi zasłonami, żeby apartament zbytnio się nie nagrzał w ciągu dnia, a że praktycznie nas nie było to nikt ich nie odsłonił. Na szczęście szafa była tuż przy drzwiach łazienki, więc nie ryzykowałam upadkiem bądź siniakiem. Macałam po ciemku ubrania, ale nie potrafiłam odnaleźć piżamy. Przykucnęłam i szukałam dalej, mrużąc oczy z nadzieją, że będę lepiej widzieć.
- Gdzie ty do cholery jesteś .? - powiedziałam sama do siebie
- Za Tobą - usłyszałam i w pierwszej chwili serce mi zamarło, a potem zaczęło bić jak oszalałe, bo nikogo się nie spodziewałam. Jednak gdy poczułam znane mi perfumy i przypisałam głos do Tomiego, odwróciłam się i w półmroku zobaczyłam uśmiechniętego chłopaka. Rzuciłam mu się na szyję i nie puszczałam przez jakąś chwilę, gdy on mocno mnie przytulał i całował po odkrytych ramionach, aż w końcu nasze usta się spotkały i połączyły w namiętny pocałunek. Z każdą chwilą co raz bardziej czułam, że on też bardzo za mną tęsknił. Wreszcie czułam jego dotyk, ciepło, usta, zapach .. miłość. Ani przez chwilę nie powinnam była w niego wątpić. Stęsknieni siebie całowaliśmy się i żadne z nas nie zamierzało tego skończyć. Moje ręce powędrowały pod jego bluzkę, dotykając nagiego torsu, a w efekcie końcowym pozbyły się materiału. Tomi przez chwilę się zawahał, ale w końcu pragnienie i uczucia wzięły górę. Jednym ruchem pozbył się mojego ręcznika, a ja nie zostając mu dłużna, pozbawiłam go spodni i bokserek za jednym zamachem. Nie, to nie był mój pierwszy raz. Tak naprawdę dziewictwo straciłam w noc przed wyjazdem Arka. Tak właśnie wyglądało nasze pożegnanie. Wiem, byłam wtedy jeszcze dzieciakiem, ale nie wyobrażałam sobie tego z nikim innym. Z resztą po wyjeździe Arka i tak z nikim nie miałam zamiaru się spotykać, mając nadzieję, że kiedyś wróci i znów będziemy razem szczęśliwi. Nasze losy połączyły się znów tylko na chwilę, ale mimo wszystko nie żałuję. Teraz i tak liczył się tylko Tomi. Było mi z nim tak dobrze, że nawet problemy z Arkiem przestały mieć jakiekolwiek znaczenie.
Ta noc należała do moich najlepszych. W końcu jeśli wierzyć wszystkim, którzy znają Tomiego dłużej niż ja, nie zrobiłby tego gdyby miał zamiar mnie zostawić. Byłam szczęśliwa jak nigdy. Obudziłam się rano i gdy tylko otworzyłam oczy, na mojej twarzy zagościł szeroki uśmiech. Tomi patrzył na mnie radosny i rozpromieniony. Opuszkami palców gładził moje ramię, patrząc mi prosto w oczy. Czułam się niesamowicie. Miałam ochotę cały czas się uśmiechać i skakać z radości.
- Pojęcia nie masz jak za Tobą tęskniłem.
- Ja tęskniłam bardziej - zaśmiał się - załatwiłeś wszystko co miałeś .?
- Nie do końca .. ale nie mogłem już dłużej wytrzymać. Poza tym co to za urodziny bez buziaka od ukochanej osoby .
- Masz dzisiaj urodziny .?! Czemu nic nie mówiłeś, nie mam nawet dla Ciebie prezentu. Wszystkiego najlepszego .!
- Nie ma lepszego prezentu niż to - mówiąc to, pocałował mnie i czułam jak się uśmiecha.
- Wariat .!
- Ale kochający Cię wariat - pochylał się nade mną, opierając na lewym ramieniu i odgarniając mi włosy za ucho- Jeszcze nigdy nie kochałem tak mocno jak teraz.
-A Suzanne .? - powiedziałam zanim zdałam sobie z tego sprawę
- Suzanne to przeszłość. Tak naprawdę to poczułem ulgę, jak dowiedziałem się o jej romansie. Popełniłbym największy błąd swojego życia, żeniąc się z nią. Zwariowałbym, nie mogąc być z Tobą.
-Ja też Cię kocham Tomi - tak, to było szczere. Motyle w moim brzuchu wciąż dawały o sobie znać. Pierwszy pocałunek był wielkim przeżyciem, ale usłyszeć, że osoba która nie opuszcza Twoich myśli ani na chwilę Cię kocha .? To jest radość, której wręcz nie da się opisać słowami. W dniu, w którym Tomi pojawił się w moim życiu, stałam się największą szczęściarą na świecie.
- Mówiłem Ci już, że jesteś piękna .?
- Raz czy dwa - jeszcze bardziej się uśmiechnął i pocałował mnie. Rany, mogłabym nigdy nie przestawać tego robić. Kochałam ten jego smak, zapach, dotyk. Po prostu Jego. Nie było nam jednak dane długo nacieszyć się sobą, bo usłyszałam wołającą mnie siostrę. Ubrałam szybko bokserkę, która leżała na widoku, jakieś materiałowe spodenki, nie zawracając sobie głowy bielizną, bo zaraz i tak pewnie będę szła pod prysznic. Wyszłam do salonu, gdzie Zuzia siedziała sama na kanapie, lekko zaspana.
- No i jak słoneczko wyspałaś się .? - podeszłam do siostry, która się we mnie wtuliła. - Co się stało kochanie, zły sen .?
- Nie. Bo się obudziłam i nie wiedziałam gdzie jestem i byłam sama
- Ojej, wystraszyłaś się - dziewczynka pokiwała głową i zaczęła się bawić moimi włosami, opowiadając mi kolejną historię, zapominając o strachu. Zerknęłam na zegarek, który wskazywał parę minut po dziesiątej. Ne wiem skąd moja siostra brała te wszystkie historie, ale tak się w nią wkręciłam, że zaczęłam ją wypytywać o szczegóły. W pewnym momencie, przestała opowiadać i patrząc mi prosto w oczy, powiedziała
- Za Tobą jest jakiś pan i podsłuchuje - odwróciłam się i zobaczyłam śmiejącego się Tomiego, o którym muszę przyznać, że na chwilę zapomniałam.
- Zuzia przywitaj się z Tomim
- Ale on jest taki duży - po chwili zastanowienia, powiedziała mu "cześć", lekko sepleniąc. Tomi usiadł obok nas i przekonał do siebie dziewczynkę, która po chwili nie odstępowała go na krok. Zostawiłam więc ich i poszłam wziąć szybki prysznic. Jak wyszłam z łazienki, dotarły do mnie głośne śmiechy i rozmowy. W salonie byli Ania z Piotrkiem, Nina z Damianem i mój tato. Zuzia pod oknem bawiła się ze szczeniakami, a Tomi właśnie stawiał na stole kubki z kawą i wraz z moim tatą śmiali się z czegoś.
 - Czeeść- powiedziałam nieco przeciągając i stanęłam przy Tomim, który mnie objął i pocałował w głowę - widzę, że wszyscy się już poznaliście.
- O córcia, właśnie opowiadałem jak wczoraj próbowałem się dogadać przy barze po angielsku i barman nie miał pojęcia o co mi chodzi, a Tomek mnie właśnie uświadomił, że biedny chłopak najprawdopodobniej myślał, że to napad albo coś. Co raz bardziej mi się tu podoba. - Wszyscy się śmiali i byli szczęśliwi, a ja zdałam sobie sprawę, że właśnie z Tomim przetrwaliśmy pierwsze spotkanie z moim tatą, który o dziwo bardzo go lubił i chyba po raz pierwszy nie robił mi problemów z powodu tego, że mam chłopaka. Ten dzień nie mógł się lepiej rozpocząć. Tomi przekonał do siebie wszystkich, których kocham, choć nie mam pojęcia jak to zrobił. Wreszcie wszystko mi się układało w życiu i nie zapowiadało się na żadne problemy. Po porannej kawie poszliśmy oczywiście na plażę, gdzie jak tylko wraz z Anią położyłyśmy się na leżakach, rozgadane jak za czasów nie posiadania drugich połówek, zostałyśmy w tym samym czasie podniesione i zabrane prosto do morza przez naszych ukochanych. Oczywiście nie obyło się bez naszych dziewczęcych pisków.
Następnego dnia, również zaczęliśmy dzień od plaży, ale po 13 Tomi miał pojechać po swoją rodzinę na lotnisko. W ostateczności pojechałam razem z nim, bo nie chciałam się rozstawać ani na chwilę. Byłam lekko zestresowana, bo po raz pierwszy miałam stanąć przed jego mamą jako nowa dziewczyna jej najstarszego syna, którą w dodatku już poznała wcześniej przez jej najmłodszego syna. Ja to potrafiłam komplikować sobie życie, nie ma co. Nie odezwałam się przez całą drogę, dopiero na lotnisku Tomi spytał o co chodzi/
 - Po prostu boję się reakcji Twojej mamy jak mnie zobaczy - Tomi zatrzymał mnie na chwilę, patrząc w oczy i całując
 - Po pierwsze nie jesteś tu sama tylko ze mną, po drugie nie zrobiłaś przecież nic złego, a po trzecie moja mama o wszystkim już wie i wierz mi, że będzie dobrze - łatwo powiedzieć, pomyślałam i lekko się uśmiechnęłam, na co Tomi mnie przytulił. W tym samym momencie podeszła do nas trzyosobowa rodzina, narzekając na upał i panującą duchotę.
- Tomi, synku jak dobrze, że jesteś i nie kazałeś nam na siebie czekać w tym upale. Muszę się czym prędzej umyć i przebrać w coś bardziej zwiewnego. Oh, Patrycja jak miło znów Cię widzieć. Chyba jestem Ci winna przeprosiny za Dawida. Naprawdę nie wiem, co w niego wstąpiło, diabeł jakiś czy sam szatan. Dobrze chociaż, że Tomiego udało mi się wychować na porządnego człowieka - mówiła to wszystko ze współczuciem i troską w głosie. Czyli faktycznie nie miała nic przeciwko. Dziewczynka, Amy od razu podbiegła do brata, który wziął ją na ręce. Tomi przywitał się z ojcem i przedstawił nas sobie. Mężczyzna próbował odciągnąć żonę ode mnie, która złapała się za moje ramię i wciąż przepraszała nie słuchając mnie, gdy mówiłam, że to nie jej wina, ale skutek raczej był marny. Obaj, syn i ojciec, posłali mi tylko współczujące spojrzenia, mówiące, że szybko się nie uwolnię. Na szczęście nie wszystko było stracone, bowiem po pewnej chwili usłyszałam Sebastiana, który zmierzał w naszą stronę, a właściwie to wprost do mnie.
- Habibi, moja kochana - przytulił mnie i zakręcił parę razy w powietrzu, dzięki czemu uwolnił mnie od swojej matki.
- Dobra, dobra wystarczy tego. Nie zapominajcie, że tu wciąż jestem i to moja dziewczyna - wtrącił się Tomi i złapał mnie wolną ręką, bo na drugiej wciąż trzymał siostrę. Bez wahania ją złapałam. Dziewczynka patrzyła teraz na mnie z uśmiechem na twarzy, obejmując brata za szyję. Grzecznie się ze mną przywitała i ześlizgnęła na ziemię, żeby złapać mnie za drugą rękę. Uznałam to za oficjalne przyjęcie do rodziny.
Wróciliśmy do hotelu, w którym również miała zatrzymać się rodzina Clutterbuck'ów, bowiem był to chyba jedyny pięciogwiazdkowy hotel w tej miejscowości. Przynajmniej wszyscy byliśmy blisko siebie. Umówiliśmy na 18 w naszym apartamencie. Zostawiliśmy rodzinę Tomiego przy recepcji, a sami ruszyliśmy załatwić wszystko związane z zaręczynami Damiana i Niny. Gdy w końcu wróciliśmy, nieco spóźnieni wszyscy byli już obecni. Na szczęście Ania z Piotrkiem zajęli się przedstawianiem wszystkich podczas naszej nieobecności i ogólnie zadbali o dobrą atmosferę. Wszyscy się dogadywali. Te wakacje chyba naprawdę będą moimi najlepszymi, mimo niezbyt dobrego początku. Poprosiłam swojego brata na rozmowę w cztery oczy do swojej sypialni i opowiedziałam o planie na jutrzejszy dzień. Kazałam mu się upewnić czy na pewno ma ze sobą pierścionek. Tomi wszedł do nas nieco zaskoczony naszą obecnością
- O .. rozmawiacie sobie, nie będę przeszkadzał
- Daj spokój, chodź tutaj. Mówię właśnie Damianowi co go jutro czeka.
- Nawet nie wiem jak wam obojgu dziękować. Właśnie, ile ci jestem za to wszystko winien .?
- Przestań, nie poniosłem żadnych kosztów - obejmował mnie licząc chyba na moje wsparcie - wszystko jest załatwione przez znajomości. Przyjaciele naprawdę się przydają w takich chwilach. Nie schrzań tego jutro i będziemy kwita. - musieliśmy wrócić do gości, którzy się nas domagali. Dziewczynki się polubiły i dokuczały szczeniakom rozmawiając o swoich sprawach. Dawno wokół mnie nie było tyle ludzi. Mimo, że to lubiłam to nie mogłam doczekać się końca tego wieczoru, byłam naprawdę bardzo zmęczona.
Następnego dnia Tomi obudził mnie buziakiem. Był już po prysznicu a włosy miał wilgotne.
- Pobudka kochanie, mamy do załatwienia jeszcze parę drobiazgów związanych z dzisiejszym wydarzeniem.
- Wiesz co, ostatni raz organizuję imprezę. Za stara już na to jestem.
- Obiecuję Ci, że podczas organizacji naszego wesela, twoim jedynym zadaniem będzie wybór sukni ślubnej - ależ on był kochany. Takiego faceta to ze świecą szukać. Dałam mu buziaka i pobiegłam do łazienki. W salonie nikogo nie było, gdy wychodziliśmy. Ponieważ, nie mieliśmy się spotkać z resztą do samych zaręczyn, zostawiliśmy karteczkę na stoliku :

Do zobaczenia o 16 w porcie przy statku Wiking. Zbierzcie wszystkich. Obowiązują stroje wieczorowe. Buziaki.

Wyszliśmy najciszej jak się dało. Szczeniaki, które spały u nas zaprowadziliśmy do hotelowej opiekunki dla zwierząt na ten wieczór, bo na statek strach było je brać. Najpierw pojechaliśmy do portu, żeby udekorować statek, który skończył już na dzisiaj swoje kursy wycieczkowe. Na środku pojawił się stół z krzesłami. Jedzenie i alkohol miał przywieźć catering dokładnie za godzinę. Nie mieliśmy za dużo czasu, ale udało nam się wszystko zrobić. Zostało tylko się przebrać i czekać na wszystkich. Gdy tylko się zjawili, Tomi podbiegł do nich, przywitał się i porwał Damiana, który miał wejść specjalnym wejściem pod pokład, z którego miał się pojawić na linie, wciąganej przez mojego chłopaka. Ja witałam wszystkich przy statku i kazałam zająć miejsca. Wszyscy byli ciekawi co wymyśliliśmy. Gdy Tomi w końcu pojawił się na pokładzie, zajął miejsce przy linie i czekał na znak od Damiana, który się nie pojawiał. A my tylko na siebie spojrzeliśmy nie wiedząc o co chodzi. Poprosiłam więc kelnerów, żeby podali wino i pierwsze danie, a sama niepostrzeżenie udałam się pod pokład.
- Damian co się dzieje .?
- Przepraszam, ale po prostu brakuje mi mamy. Zawsze myślałem, że będzie z nami w takich chwilach.
- Ale ona tu jest braciszku i zawsze będzie. Tata też tu jest. Weź głęboki wdech i do dzieła. - w tej chwili odpięłam swój łańcuszek i schowałam w ręce brata. Dzięki niemu czułam mamę, więc pomyślałam, że mu go pożyczę na ten ważny wieczór - Oddasz jak będzie po wszystkim.
- Dzięki, co ja bym bez Ciebie zrobił .?
- Pewnie byś zginął ta jak ja bez Ciebie. Czekam na górze. - Wróciłam i posłałam Tomiemu uśmiech, żeby przekazać, że wszystko robimy zgodnie z planem. Damian pociągnął za sznur, dając znak a ja poprosiłam wszystkich o uwagę. Damian pojawił się na pokładzie, a ja wzięłam Ninę za rękę i zaprowadziłam ją prosto do niego. Wtedy mój braciszek klęknął na jedno kolano i zadał jej to ważne pytanie, na które oczywiście odpowiedziała, zgadzając się i łzy poleciały z jej oczu, potem z moich i nawet tata uronił łezkę. Uśmiechałam się i płakałam jak bóbr, gratulując im jako pierwsza, a Tomi mnie tylko ściskał i śmiał wycierając łzy i całując. Cudowny wieczór. Czasem łapałam się na myślach, w których zastanawiałam się jak będą wyglądać moje zaręczyny i czy na pewno tym, który klęknie przede mną będzie Tomi. Oczywiście nie wyobrażałam sobie na tym miejscu nikogo innego, ale patrząc w moją przeszłość i na ostatnie pół roku to strasznie dużo zmian zaszło w moim życiu.
Dwa miesiące wakacji w Tunezji minęły strasznie szybko i trzeba było się spakować. Ja i Ania nie wracałyśmy do domu. Czekały nas miesiące ciężkiej pracy nad filmem, więc leciałyśmy wraz z Tomim do Stanów. Oczywiście wizy załatwiła nam agencja modelek, bo bez tego by nas nie wpuścili do samolotu. Ponieważ nie byłyśmy jak inne modelki, należałyśmy w pewnej części do rodziny, zamieszkałyśmy w domu Clutterburck'ów. Na planie różnie na nas reagowali, znałyśmy praktycznie całą ekipę montażowo-oświetleniową, głównych wizażystów no i przede wszystkim reżysera, a nawet obu. Problem leżał raczej wśród innych aktorów, z którymi miałyśmy grać. Niektórzy w końcu się do nas przekonali, ale parę osób dalej nie darzyło nas zbyt wielką przyjaźnią. Tak to ponoć jest w tej branży, jak ci się coś udaje to wszyscy maja ochotę ci wydłubać oczy. Kręciliśmy ten film w kilku zakątkach świata. Wróciliśmy nawet do Tunezji na pewien czas, żeby nagrać sceny na pustyni.
Z Tomim układało nam się bardzo dobrze. Myśleliśmy nawet o własnym domu w Stanach, żeby mieć więcej prywatności i czasu dla siebie. Tata odebrał moje wyniki maturalne, a Piotrek, który często nas odwiedzał ze względu na Anię, był tak dobry, że mi je przywiózł. Zdałam wszystko, polski na 80%, matmę podst. na 99%, rozszerz. na 90%, chemię na 92%, a ang. i geografie na 95%. Byłam z siebie dumna, nie zeszłam poniżej 90% więc to było więcej niż oczekiwałam. Ani też udało się wszystko zdać i równie jak ja była z siebie zadowolona. Postanowiłam rozpocząć studia tylko, że w Stanach. Dostałam się od razu na weterynarię ze specjalizacją laboratoryjną. Pierwszy rok do najłatwiejszych nie należał, bo praca aktorki i modelki pochłaniała większość mojego czasu. Udało mi się go jednak zaliczyć, odwiedziliśmy z Tomim nawet kilka razy mój dom i moja rodzinę, a na koniec z radością powitałam wakacje, w czasie których chciałam się skupić na pracy. Film był już prawie gotowy. Pod koniec września odbyła się premiera zakończona sukcesem, dzięki czemu dostałyśmy z Anią kilka nowych propozycji. Damian i Nina się pobrali, ale póki co postanowili mieszkać z tatą. Wszystko jakby zaczęło się od nowa, nowe zdjęcia, nowe miejsca, nowi ludzie i nowy rok na uczelni. Przed rozpoczęciem nowego piekła, czekały mnie dwa tygodnie wakacji tylko z Tomim. Praktycznie wgl nie wychodziliśmy z łóżka, ciesząc się sobą. Podczas jednego z nielicznych wieczorów, których nie spędziliśmy w hotelu, mój ukochany zabrał mnie na przepiękną, prywatą plażę Lazurowego Wybrzeża, na której czekała na nas kolacja pod gwiazdami. W pewnym momencie wprost do mych rąk z nieba spadł mały pakunek przywiązany do mini spadochronu. Otworzyłam go, a w środku znalazłam złoty pierścionek z serduszkiem ozdobionym diamencikiem. Tomi klęknął przede mną na piasku i wyciągnął swoją dłoń po moją, którą mu podałam
- Patrycjo Żarkowska ..  która jesteś miłością mojego życia i bez której moje życie jest kruche i pozbawione szczęścia .. czy zostaniesz moją żoną .?
- Tak .! No oczywiście, że tak .! - na jego twarzy zagościł uśmiech, wstał,  wyjął pierścionek z pudełeczka, dzięki czemu dostrzegałam, że wewnątrz jest wygrawerowany napis "Thomas Clutterbuck forever" . Włożył mi go na palec, a potem pocałował tak, że ziemia się pode mną zapadła a my unosiliśmy się w powietrzu. No tak mi się przynajmniej wydawało. Najpiękniejszy dzień w moim życiu. Teraz już nikt mi go nie odbierze, bo jest mój na zawsze, a jak ktoś nie wierzy to mu pokażę środek mojego pierścionka zaręczynowego. Wróciliśmy do hotelu i spędziliśmy ze sobą cudowną noc, nie pierwszą z resztą, ale kto by to liczył. Nasza miłość zapłonęła nowym żarem, mocniejszym i bardziej zdecydowanym, pewnym i wiecznym. Po powrocie do domu, Tomi musiał udać się w swoją podróż a ja w swoją. Przez najbliższy czas tak właśnie miało wyglądać nasze życie, ale radziliśmy sobie. Oczywiście tęsknota czasem odbierała siły do dalszej pracy, ale wtedy jedno z nas wsiadało w samolot i nasze serca znów przez chwilę były razem.
Mimo, że mieszkałam w domu rodzinnym Tomiego już drugi rok, nie spotkałam przez ten czas Dawida. Z wizytą do domu wpadł dopiero jak dowiedział się o naszych zaręczynach, kilka miesięcy później. Tomi akurat był na jednym z wyjazdów, gdy ja pewnego dnia otwierając drzwi zobaczyłam jego młodszego brata w progu z jakąś dziewczyną i może rocznym chłopcem.
- Witaj Pat, moja przyszła szwagierko. Poznaj Suzanne Clark i jej synka Martina. - przywitała się ze mną, wyglądając na nieco speszoną, a ja zaprosiłam ich do środka. Z resztą zabronić wejść im nie mogłam. - Czy mój jakże cudowny brat jest w domu .? Bowiem mamy dla niego radosną nowinę iż został ojcem. - Totalnie mnie zatkało. Takiego obrotu spraw się nie spodziewałam. Brawo Dawid, cios poniżej pasa ,który zabolał, pomyślałam. Dołączyła do nas moja przyszła teściowa, która gdy usłyszała jakże cudowną nowinę, o mało nie wyrzuciła ich za drzwi. Ja nie byłam w stanie nic zrobić. Dawid świetnie się bawił moim kosztem, szatan byłby przy nim nikim. Poszłam do swojej i Tomiego sypialni, gdzie po jakimś czasie przyszła do mnie Ania.
- Pat, czy ty możesz mi wytłumaczyć co tu się dzieje.?
 - No chciałabym bardzo, ale jakoś sama próbuję to sobie poukładać. - Chaos jaki panował w mojej głowie, był nie do uporządkowania. Chciałam tylko, żeby Tomi już wrócił i mnie mocno przytulił. On jednak miał wrócić dopiero za kilka dni. Gdy wracałam z pracy następnego dnia, w ogródku przed domem zobaczyłam małego Martina, z którym bawił się uśmiechnięty i radosny Tomi. W tej chwili wydali mi się do siebie tacy podobni, że nie mogło być mowy o jakiejkolwiek pomyłce. Tomi musiał być ojcem chłopca. Pojechałam na tył domu i zaparkowałam przed garażem, wbiegając tylnym wejściem i znikając w sypialni. Stanęłam w oknie i upuściłam kilka łez. Chwilę po mnie do pokoju wszedł Tomi, który stanął za mną i objął od tyłu, całując w policzek.
- To na pewno nie jest mój syn, to niemożliwe.
- Oh Tomi .. – wzdychnęłam, żeby powiedzieć coś więcej ale mi przerwał
- Nie, posłuchaj - odwrócił mnie twarzą do siebie i spojrzał w oczy, które były zaszklone, a w jego pojawił się smutek - To niemożliwe, żeby Martin był moim synem. Zrobię testy i wtedy się przekonasz. Nie pozwolę nikomu zniszczyć tego co jest między nami, rozumiesz .?
- Tomi to nie ma sensu, widziałam was przed chwilą w ogrodzie. Wszystko się zgadza, wiek chłopca, podobieństwo jakie was łączy .. nie ma innego wytłumaczenia. A ja nie wiem czy jestem w stanie być powodem, dla którego nie będziesz widywał syna codziennie, rozumiesz .?
- Nie mów tak, bo pomyślę, że chcesz odejść. Nikt nie jest dla mnie ważniejszy niż Ty, przecież to wiesz. Wiesz, że Cię kocham - wtuliłam się w niego, ja też go kochałam. Ale wiedziałam też, że nigdy nie będę już na pierwszym miejscu i nie mogę tego od niego wymagać, w końcu to jego dziecko. A co jeśli w przyszłości my będziemy mieć dzieci .? Martin pomyśli, że tata już go nie kocha bo wybrał inne dziecko, albo na odwrót. A przecież ten mały chłopiec nie jest niczemu winien. Następnego dnia Tomi oddał próbki DNA do laboratorium, ale na wyniki trzeba czekać kilka dni, z resztą i tak musiał znów wyjechać więc przez dwa dni musiałam sobie radzić sama z tym wszystkim. Suzanne ciągle mnie błagała, żebym zostawiła Tomiego i pozwoliła mu być ojcem, bo podobno nie chciał nim być tylko ze względu na mnie. Miałam już taki mętlik w głowie, że nie wiedziałam czy im wierzyć czy nie. Próbowałam się dodzwonić do chłopaka, ale nie odbierał, a gdy Dawid powiedział mi, że Tomi do niego dzwonił żeby dowiedzieć się co u małego i pokazał nawet połączenia przychodzące nie miałam podstaw, żeby dłużej im nie wierzyć. Już zeszłam na drugi plan, nawet nie miał czasu ze mną porozmawiać. Jego nieobecność miała się wydłużyć o jeden dzień, co mnie zaniepokoiło jeszcze bardziej, jednak ostateczną decyzję, podjęłam po przeczytaniu listu, który mi przysłał

 "Kochana i najdroższa Pat,
Nasz związek od początku nie był łatwy. Dawid miał w tym swój spory udział, ale moja praca też tego nie ułatwiała. Moje serce zawsze należało do Ciebie i nie wyobrażałem sobie życia bez Ciebie. Wiele się ostatnio zmieniło, jak z resztą sama zauważyłaś. Nie jest mi łatwo to powiedzieć, ale odkąd pojawił się Martin nie mogę pozbyć się uczucia, że go stracę przez miłość jaką Cię darzę. Odebrałem wyniki i wiem już, że jestem jego biologicznym ojcem, ale chcę być również tym prawdziwym. Chcę widzieć jak dorasta, bawi się, uczy się jeździć na rowerze, jak przyprowadza pierwszą dziewczynę do domu. Chcę być obecny w jego życiu, ale wiem, że będę Cię w ten sposób bardzo ranił. Nie chcę tego robić. Nie chcę za każdym razem dokonywać wyboru, które z Was jest dla mnie ważniejsze. Nie wiem czy potrafiłbym Ci to wszystko powiedzieć patrząc ci w oczy i widząc Twój ból. Odchodzę, ale chcę żebyś wiedziała, że już nigdy nikogo nie pokocham tak mocno jak Ciebie. Kocham Cię.”
 Twój na zawsze, Tomi

Łzy leciały mi same. A więc jednak mnie zostawił. Wybrał Suzanne i Martina. Tylko po co się tak zarzekał, że jestem dla niego najważniejsza .? Po co robił mi złudną nadzieję, że wszystko to sobie jakoś poukładamy. No , ale skoro nie chce mnie więcej widzieć to proszę bardzo. Spakowałam swoje rzeczy do walizek. Wzięłam tylko jedno nasze wspólne zdjęcie, na którym widać jak bardzo szczęśliwi byliśmy. Czekałam aż wszyscy zasną. W międzyczasie napisałam krótki list do Ani, w którym powiedziałam jej że Tomi dokonał wyboru dlatego nie mogłam dłużej tu zostać i że nic jej nie mówiłam, bo spełnia swoje marzenie i tego powinna się trzymać. Życzyłam jej szczęścia z Piotrkiem i miałam nadzieję, że mnie zrozumie i wybaczy, gdy kiedyś jak już nie będę tak cierpiała to się jeszcze spotkamy. Na koniec napisałam, że ją bardzo kocham i będę tęsknić. Potem zadzwoniłam do Damiana, żeby mu powiedzieć, że rzez najbliższych kilka miesięcy będę miała młyn w pracy i na uczelni i żeby się nie denerwowali z tatą jak będę miała ciągle wyłączony telefon. Do Tomiego i tak wiedzą, że nie warto dzwonić, bo on rzadko odbiera. Z resztą i tak Ania gdy tylko znajdzie list to pewnie do nich zadzwoni. Ostatni telefon jaki wykonałam był do agencji, powiedziałam im że potrzebuję dokumenty na nowe nazwisko, bo paparazzi mi żyć nie dają, a kiedyś dostałam od nich taką propozycję. Było to może nie do końca legalne, ale przynajmniej dokumenty były całkowicie prawdziwe. Umówiłam się, że jutro rano ich posłaniec będzie w umówionym miejscu, a potem zniknę. W nocy bardzo po cichu i powoli zeszłam z walizkami do garażu i schowałam do samochodu, wracając po Kiarę. Wyjechałam bez świateł za teren domu i zerkając ostatni raz na budynek, odjechałam. Następnego dnia po odebraniu nowych dokumentów, Patrycja Żarkowska przestała istnieć. Od teraz byłam Pat Velasco i byłam pewna, że nikt mnie pod tym nazwiskiem nie znajdzie, bo w stanach moje obecne imię, które w przeszłości było ksywką, jest męskie, więc dawna ja zniknęła.
____________________________________________________________
Dobra, no więc po roku przerwy udało mi się zakończyć tą historię. Wybaczcie, że nie dałam znać o jakiejkolwiek przerwie, ale zupełnie jej nie planowałam i tak się jakoś potoczyło, że całkowicie zapomniałam o tym blogu ;) 
Buziaczki od Patt. ; ***

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz