Translate

środa, 13 marca 2013

Rozdział XXXXI


Obudziłam się, gdy jeszcze byliśmy w drodze, ale nawierzchnia była w tak drastycznym stanie, że całe auto skakało. Reszta była w trakcie jakiejś poważnej konwersacji.
- Ja tylko mówię, że znam ją dłużej od Ciebie i wiem, że jeśli jutro nie polecisz będzie to sobie wyrzucała przez długi, długi czas.
- Przestańcie krzyczeć, nie mogę się skupić na drodze. Tomi ja rozumiem, że się o nią martwisz, ale i tak jej nie pomożesz jeśli zostaniesz. A ja Ci obiecuję, że oka z niej nie spuszczę pod Twoją nieobecność. Znasz mnie chyba na tyle długo, żeby mi zaufać.
- To nie chodzi o to, że Wam nie ufam. Dobrze wiesz ile mam roboty w Stanach po sesji. Nie będę miał nawet czasu na jeden telefon, żeby dowiedzieć się cokolwiek. Telefon będzie ciągle zajęty, całe to wypełnianie papierów, spotkania … o rozprawie Dawida nie wspomnę.
- Zawsze możemy się umówić, że czekamy na Twój telefon o 24 nawet jeśli jest taka konieczność. Musisz lecieć i dobrze o tym wiesz.
- Tomi posłuchaj .. ona musi teraz odpocząć. Nie ma sensu, żebyś wszystko teraz przesuwał i opóźniał jeszcze bardziej. Im szybciej skończymy kręcenie i te wszystkie papierkowe sprawy, tym szybciej będziemy mogli wszyscy poukładać sobie życie. Znam Pat od zawsze i wiem, że powiedziałaby Ci to samo. – w tym momencie Piotrek wjechał w jakąś wielką dziurę w jezdni, że aż cała podskoczyłam wraz z samochodem i uznałam to za dobry moment, żeby się „obudzić”.
- Co się dzieje .? – zapytałam siadając i przecierając oczy.
- Nic Kocie .. takie fajne drogi tu mają – Ania posłała mi swój najszerszy uśmiech.
- Długa droga nas jeszcze czeka .?
- Jakieś piętnaście minut. Jak się czujesz .?
- Zmęczona, bez sił, jakby mi ktoś wyciął wszystkie mięśnie. Skąd wgl wiedziałeś co robić .?
- No cóż .. trzy lata medycyny dają już jakieś efekty. Jeszcze dwa lata i pokażę na co naprawdę mnie stać. Oczywiście jeśli mnie gdzieś na staż przyjmą. W Stanach czy gdzieś za granicą już miałbym wszystko załatwione, ale niestety muszę na razie zostać w Polsce.
- Na pewno ci się uda. Ja w każdym bądź razie dziękuję za pomoc. – Ania zaczęła bawić się z Kiarą, rozmawiać z Piotrkiem i ogólnie próbowała umilić wszystkim podróż. Tomi siedział w ciszy i czasem się uśmiechał. – Wszystko w porządku .?
- Tak. Po prostu mnie dzisiaj trochę wystraszyłaś.
- Miałam wszystko pod kontrolą .. chyba. – uśmiechnęłam się do niego, a on objął mnie ramieniem, pocałował w głowę i tak wtulona w chłopaka byłam do końca drogi. Gdy wysiadłam z samochodu, czułam, że jestem słaba. Nogi niby niosły mnie tam gdzie chciałam, ale miałam wrażenie, że w każdej chwili mogą się ugiąć. W windzie złapałam się poręczy, więc było mi trochę lżej, ale dopiero gdy położyłam się na łóżku czułam się całkowicie pewnie. Kiara przybiegła za mną i położyła się obok. Byłam tak zmęczona, jakbym przebiegła jakieś 50 km bez zatrzymania. Leżałam jakiś czas, głaszcząc suczkę. Ania wpadła parę razy do pokoju, żeby się umyć, potem zmienić koszulkę, która okazała się brudna, potem wzięła Kiarę, żeby ją nakarmić. Tylko patrzyłam jak się tak kręci i uśmiechałam się. Zawsze była roztrzepana, ale odkąd pojawił się Piotrek to już wgl. Gdy stwierdziłam, że siły powróciły, sama postanowiłam się umyć i pozbyć tego piachu, który był dosłownie wszędzie. Powoli, bez żadnego pośpiechu wzięłam chłodny prysznic, wtarłam balsam w całe ciało, spryskałam mokre włosy odżywką, ubrałam się. Wybrałam turkusowe spodenki i brązową bokserkę. Rozczesałam i lekko roztrzepałam włosy i po raz kolejny spryskałam je odżywką. Rzęsy poprawiłam tuszem i spoglądając w lustro stwierdziłam, że wyglądam całkiem nieźle jak na kogoś kto jakieś trzy godziny wcześniej mdlał. Wróciłam do łóżka w celu zdrzemnięcia się. Gdy tylko zamknęłam oczy, usłyszałam pukanie do drzwi.
- Otwarte – odpowiedziałam myśląc, że to Ania i nawet nie otworzyłam oczu. Słyszałam jakieś stuknięcie i uznałam, że pewnie Sebek podrzucił nasze walizki. Po chwili poczułam jak łóżko po drugiej stronie się ugina, a pokój wypełnił znany mi bardzo dobrze zapach perfum. Po chwili dostałam buziaka w szyję, na co uśmiechnęłam się i wiedziałam, że ze spania nici.
- Myślałam, że to moja zwariowana przyjaciółka, która znów czegoś szuka.
- Nie .. tym razem to Twój stęskniony i zmartwiony chłopak.
- Ta opcja mi bardziej odpowiada – powiedziałam jednocześnie odwracając się w jego stronę, zarzucając ręce na jego szyję i całując, co Tomi odwzajemnił. – Ugh .. będę za tym tęsknić jak wyjedziesz.
- To tylko tydzień. Potem jestem cały Twój.
- Cały .?
- Cały calusieńki – znowu się pocałowaliśmy, a potem przytuleni leżeliśmy i w żartach planowaliśmy najbliższe pół roku.
- Ej dobra, bo ja tu z misją przybyłem. Musisz zjeść wszystko co Ci przyniosłem – wstał i ze stolika wziął tacę z górą jedzenia. Była tam jakaś zupa, trzy rodzaje ryżu, jeden żółty z grzybowym sosem i Tomi przysięgał, że nie był on robiony na mięsie, drugi biały z jakimiś dziwnymi fioletowymi kuleczkami, ale nie mieliśmy pojęcia co to i jeden zwykły biały. Do tego miałam do wyboru kukurydzę w miseczce, surówkę z kapusty, która wyglądała na kiszoną, ale chyba nią nie była oraz warzywną sałatkę. Do tego jeszcze zapiekane ziemniaczki, dwa banany i ogromną tabliczkę czekolady. Oczywiście do picia woda i cola. Rozłożył to wszystko na łóżku wokół mnie i usiadł naprzeciwko.
- Ty chyba żartujesz, że ja to wszystko w siebie wcisnę. Ale za banany dziękuję, ich to bym mogła zjeść z dziesięć.
- Banany na koniec. Najpierw to co ciepłe. I bez dyskusji. Jak chcesz wyjść z łóżka, musisz sobie wyjeść drogę. – Pomarudziłam jeszcze chwilę, ale w końcu zaczęłam swoje męki od ryżu z sosem. Rzeczywiście nie było w nim czuć mięsa, a miałam na tym punkcie wyczulony smak. Do tego podjadałam surówkę z kapusty ciągle rozmawiając z Tomim. Wzięłam się za kolejny ryż z nieznanym, lecz smacznym dodatkiem, który po dodaniu do tego kukurydzy był jeszcze lepszy. W połowie czułam, że zaczyna brakować mi miejsca w żołądku, ale dałam radę dokończyć. Mały łyczek wody, żeby się całkowicie nie zapchać i kolejny ryż, do którego po kilku kęsach musiałam się już zmuszać. Dokończyłam z wielkim trudem, ale nie miałam zamiaru zjeść niczego więcej. Tomi zgodził się na małą przerwę.
- Powiedz mi coś o swojej rodzinie, swoim życiu w Polsce, planach na przyszłość …
- Mam tatę, brata, siostrę, babcię i trzy szczeniaki. A ty .? – zaśmialiśmy się, ale o to mi chodziło. Uwielbiałam jak się uśmiechał. – A no i zapomniałam o przyszłej szwagierce – uśmiech nie schodził mu z twarzy.
- Trzy szczeniaki .?! To jak mała wataha. Jak się wabią .?
- Kiarę już znasz, jest jeszcze Timi i Kowu.
- Widzę w domu masz samych fanów „Króla Lwa”, słodkie.
- Damian zawsze włączał mi tą bajkę w dzieciństwie jak nie wiedział co ze mną zrobić. Zazwyczaj gdy przychodzili koledzy. Ale ogólnie uważam, że to najlepszy facet na świecie.
- Robię się zazdrosny .. ale z chęcią go poznam. A plany na przyszłość, chyba jakieś masz .?
- Jakieś .. najpierw zrobię ten film, a potem studia, albo kolejna wielka produkcja. Zobaczymy co czas przyniesie – Rozmawialiśmy jeszcze jakiś czas i miałam nadzieję, że Tomi podaruje mi te ziemniaczki, czekoladę, nawet na banany nie miałam już ochoty. Jednak w końcu mu się przypomniało, a gdy zaczęłam protestować, wziął talerz, widelec i próbował wcisnąć we mnie nieszczęsne ziemniaki. Stawiałam opór jakiś czas, ale on nie dawał za wygraną. W końcu uzgodniliśmy, że zjemy je na pół. Było przy tym dużo śmiechu bo widelec był tylko jeden, a Tomi raz sam jedząc, raz karmiąc mnie, nabijał po jednym ziemniaku. W końcu talerz był pusty i przyszedł czas na czekoladę. Zaczęłam się zastanawiać czy ich zamiarem przypadkiem nie było utuczenie mnie, albo zamordowanie. W życiu nie zjadłam tyle jedzenia na raz. Mimo moich wątpliwości, czekolada szła bardzo szybko. Rozmowa się kleiła, było wesoło to i słodkości łatwo nam wchodziły. Gdy została ostatnia kostka, byłam nawet gotowa się o nią pobić, ale nie musiałam. No prawie, bo mimo, że Tomi powiedział, że jest moja nie było łatwo ją zdobyć. Przekładał sreberko z czekoladą z ręki do ręki, a ja swoją tylko machałam mu przed twarzą. Raz nawet o mało nie dałam mu z liścia, co wywołało u nas wybuch śmiechu, ale ostatni kawałek czekolady wylądował za jego plecami. Dopiero gdy położyłam się na Tomim dał za wygraną. Po chwili jednak wylądowałam pod chłopakiem zaatakowana buziakami. Zmęczeni wygłupami i dniem z przygodami w końcu położyliśmy się spać. Lepiej nie mogłam spędzić tego ostatniego dnia z Tomim. Obudziłam się następnego dnia sama w pokoju. Było po dziesiątej. Na poduszce obok znalazłam karteczkę

Do zobaczenia za tydzień, kochanie. 100 całusów dla Ciebie

Poszłam do łazienki zrobić poranną toaletę, poprawiłam rzęsy tuszem i związałam włosy w kucyk. Wyszłam do salonu, gdzie siedziała Ania z Piotrkiem.
- Już nie śpicie .?
- Od szóstej. Tomi nas zbudził jak zbierał swoje rzeczy w pokoju.
- Tak wcześnie jechał .? Myślałam, że się minęliśmy, żeby się pożegnać.
- Chodź tu do mnie Kocie. Ja Cię utulę i będzie Ci lepiej.
- Najpierw to śniadanie i leki, potem się tulcie i róbcie co chcecie.
- Dobrze, tato. – poszliśmy do jadalni na śniadanie, w pokoju wzięłam leki i zastanawiałam się nad tym co możemy robić. W końcu poszliśmy na plażę, bo chciałam się w końcu wykąpać w Morzu Śródziemnym i opalić. Spędziłam kilka dni na pustyni, ale byłam wtedy ubrana i wysmarowana kremem z największym filtrem. Moja kochana parka zgodziła się bez wahania i pół godziny później szliśmy na plażę. Chłopak pracujący na plaży nie powstrzymał się od komentarzy w naszą stronę, ale Piotrek po francusku wytłumaczył mu, że nie jesteśmy tu same i gdy chłopak spojrzał na mnie, pokazałam mu palec z obrączką od Tomiego, po czym dał za wygraną. Kiarę przywiązałam do parasola, gdzie miała cień,  zrzuciłam ubrania i złapałam Anię za rękę ciągnąc do wody. Po całkowitym zanurzeniu się poczułam jak bardzo jest słona. Byłyśmy dość blisko brzegu, ale woda sięgała nam prawie do biustu. Po chwili zobaczyłam Kiarę, która podpłynęła do mnie.
- No hej kochana, co Ty tu robisz – zaczęłam do niej mówić, a jej ogon jakby dostał jakiś zastrzyk energii. Wzięłam ją na ręce, co chyba jej się bardzo spodobało, bo zaczęła mnie lizać. Dała szybko za wygraną, bo jednak sól nie była zbyt dobra. Po chwili koło nas pojawił się Piotrek. Wsadziłam Kiarę z powrotem do wody i podpłynęłam z nią do brzegu. Wróciłam do przyjaciół i chwilę się z nimi wygłupiałam, co jakiś czas patrząc na Kiarę, która teraz gdy tylko traciła grunt pod nogami wracała na brzeg. Po jakimś czasie postanowiłam iść się poopalać. Wróciłam na leżak co bardzo spodobało się suczce. Przypięłam ją, żeby nigdzie nie uciekła i lekko podsuszyłam włosy ręcznikiem. Wygodnie się ułożyłam, zamknęłam oczy i na jakiś czas odpłynęłam, bo gdy się podniosłam Ania i Piotrek leżeli obok a nie słyszałam jak wracali. Nagle rozdzwonił mi się telefon, ale przez słońce nie mogłam zobaczyć kto to.
- Halo .. no hej braciszku, jesteście już? .. Słuchaj my jesteśmy na plaży. Jak wyjdziecie z hotelu, idźcie na prawo i potem skręćcie w taką boczną uliczkę.  Dokładnie naprzeciwko niej będą schody na plażę. Jak zejdziecie tymi po lewej to Was znajdę .. Tak, możesz wziąć szczeniaki. Kiara też tu jest i nikt nam nic nie mówił .. No to czekam.
- To chyba tyle z odpoczynku.  Jak Zuzka tu wpadnie to nic tylko ją pilnować.
- Tata obiecał, że małego diabełka bierze na siebie, ale stęskniłam się za nią.
Po jakichś piętnastu minutach zauważyłam swoją rodzinkę schodzącą na plażę. Pomachałam do nich i podniosłam się z leżaka. Zuzia od razu do mnie podbiegła, a ja złapałam ją w biegu i zakręciłam w powietrzu, sadzając ja sobie na biodrach i ściskając. Tuliła się do mnie i opowiadała, że widziała wielbłądy i ogólnie takie sprawy. W tym czasie reszta do nas dołączyła. Witałam się ze wszystkimi po kolei. Nina mnie wyściskała i zaczęła zazdrościć opalenizny, której ja nie zauważałam. Tata jakby mógł to by mnie wgl nie wypuszczał z ramion i zaczął narzekać, że znów schudłam i że wgl o siebie nie dbam itp. itd., ale uratował mnie Damian, który chciał mnie udusić, a potem szepnął na ucho, że chce ze mną pogadać na osobności. Odpowiedziałam, że będą ku temu okazje. Ania też witała się ze wszystkimi po kolei, nawet tata ją uściskał. Damian ją podniósł i zakręcił, mój wariat kochany. Potem przedstawiłam Piotrka, który od razu złapał wspólny temat z Damianem, ale o to nigdy nie musiałam się martwić. Szczeniaki wariowały wokół moich nóg, więc się schyliłam i zaczęłam je tarmosić za uszy, przypinając jak Kiarę do parasola. Zuzia pierwsze co to chciała do wody, więc Nina podjęła się tego zadania. Damian poszedł załatwić trzy dodatkowe leżaki, a tata poszedł odciążyć Ninę.
- Pat przepraszam, że o to pytam, ale gdyby to nie było takie ważne nie prosiłbym Cię o to – Piotrek wydawał się być przerażony, jakbym miała go zabić za to, że zada jakieś pytanie.
- Piotruś spokojnie, o co chodzi .?
- Ty naprawdę jesteś córką tego faceta .?
- Tak, to naprawdę mój tata – zrobiłam zszokowaną minę i spojrzałam na Anię, która pokazała mi, że nie ma pojęcia o co chodzi.
- Jesteś córką doktora Żarkowskiego .?
- Tak to mój tata, a ja jestem córką mojego taty, który nazywa się Żarkowski, a ja mam nazwisko po nim, moim tacie. Piotrek o co chodzi .? – zaczęłam się uśmiechać, bo serio nie miałam pojęcia o co chodzi. – Zaczynasz mnie przerażać szczerze mówiąc, a ja zaczynam mówić bez sensu.
- Nie no przepraszam, ale to jest doktor Żarkowski. Ten doktor Żarkowski. Najlepszy transplantolog w Polsce. Rany znam córkę Żarkowskiego, poznałem prywatnie doktora …
- Piotruś, stop .! Powtarzasz się. Usiądź sobie, weź parę głębokich wdechów i opanuj się.
- Tak .. masz rację. Pat ja Cię błagam, pogadaj z nim, żeby chociaż przeczytał moje podanie o staż u niego. Ja będę Twoim dłużnikiem do końca życia. Niech tylko przeczyta. Jak mu się nie spodoba to ok, ale jak się zgodzi to będzie super. Ale wiesz, bez nacisku. – Gdy go tak słuchałam i na niego patrzyłam nie mogłam wytrzymać bez wybuchnięcia śmiechem, a zaraz za mną Ania i w końcu chłopak sam z siebie zaczął się śmiać.
- Co Wam tak wesoło siostrzyczko .?
- Nie ważne. I nie ma sprawy Piotruś, pogadam z nim. Tylko zachowuj się normalnie, bo w ten sposób nic nie zdziałamy. Spędziliśmy cały dzień na plaży, opowiadając co się wydarzyło, śmiejąc się i ogólnie dobrze bawiąc. Dowiedziałam się, że w przyszłym tygodniu mają przylecieć rodzice Niny, więc przez dwa tygodnie będę miała rodzinkę przy sobie. Chciałabym, żeby Tomiemu nic nie wypadło i żeby wrócił za tydzień i poznał wszystkich.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz