Obudziłam się, gdy jeszcze
byliśmy w drodze, ale nawierzchnia była w tak drastycznym stanie, że całe auto
skakało. Reszta była w trakcie jakiejś poważnej konwersacji.
- Ja tylko mówię, że znam ją
dłużej od Ciebie i wiem, że jeśli jutro nie polecisz będzie to sobie wyrzucała
przez długi, długi czas.
- Przestańcie krzyczeć, nie mogę
się skupić na drodze. Tomi ja rozumiem, że się o nią martwisz, ale i tak jej
nie pomożesz jeśli zostaniesz. A ja Ci obiecuję, że oka z niej nie spuszczę pod
Twoją nieobecność. Znasz mnie chyba na tyle długo, żeby mi zaufać.
- To nie chodzi o to, że Wam nie
ufam. Dobrze wiesz ile mam roboty w Stanach po sesji. Nie będę miał nawet czasu
na jeden telefon, żeby dowiedzieć się cokolwiek. Telefon będzie ciągle zajęty,
całe to wypełnianie papierów, spotkania … o rozprawie Dawida nie wspomnę.
- Zawsze możemy się umówić, że
czekamy na Twój telefon o 24 nawet jeśli jest taka konieczność. Musisz lecieć i
dobrze o tym wiesz.
- Tomi posłuchaj .. ona musi
teraz odpocząć. Nie ma sensu, żebyś wszystko teraz przesuwał i opóźniał jeszcze
bardziej. Im szybciej skończymy kręcenie i te wszystkie papierkowe sprawy, tym
szybciej będziemy mogli wszyscy poukładać sobie życie. Znam Pat od zawsze i
wiem, że powiedziałaby Ci to samo. – w tym momencie Piotrek wjechał w jakąś
wielką dziurę w jezdni, że aż cała podskoczyłam wraz z samochodem i uznałam to
za dobry moment, żeby się „obudzić”.
- Co się dzieje .? – zapytałam
siadając i przecierając oczy.
- Nic Kocie .. takie fajne drogi
tu mają – Ania posłała mi swój najszerszy uśmiech.
- Długa droga nas jeszcze czeka
.?
- Jakieś piętnaście minut. Jak
się czujesz .?
- Zmęczona, bez sił, jakby mi
ktoś wyciął wszystkie mięśnie. Skąd wgl wiedziałeś co robić .?
- No cóż .. trzy lata medycyny
dają już jakieś efekty. Jeszcze dwa lata i pokażę na co naprawdę mnie stać.
Oczywiście jeśli mnie gdzieś na staż przyjmą. W Stanach czy gdzieś za granicą
już miałbym wszystko załatwione, ale niestety muszę na razie zostać w Polsce.
- Na pewno ci się uda. Ja w
każdym bądź razie dziękuję za pomoc. – Ania zaczęła bawić się z Kiarą,
rozmawiać z Piotrkiem i ogólnie próbowała umilić wszystkim podróż. Tomi
siedział w ciszy i czasem się uśmiechał. – Wszystko w porządku .?
- Tak. Po prostu mnie dzisiaj
trochę wystraszyłaś.
- Miałam wszystko pod kontrolą ..
chyba. – uśmiechnęłam się do niego, a on objął mnie ramieniem, pocałował w
głowę i tak wtulona w chłopaka byłam do końca drogi. Gdy wysiadłam z samochodu,
czułam, że jestem słaba. Nogi niby niosły mnie tam gdzie chciałam, ale miałam
wrażenie, że w każdej chwili mogą się ugiąć. W windzie złapałam się poręczy,
więc było mi trochę lżej, ale dopiero gdy położyłam się na łóżku czułam się
całkowicie pewnie. Kiara przybiegła za mną i położyła się obok. Byłam tak
zmęczona, jakbym przebiegła jakieś 50 km bez zatrzymania. Leżałam jakiś czas,
głaszcząc suczkę. Ania wpadła parę razy do pokoju, żeby się umyć, potem zmienić
koszulkę, która okazała się brudna, potem wzięła Kiarę, żeby ją nakarmić. Tylko
patrzyłam jak się tak kręci i uśmiechałam się. Zawsze była roztrzepana, ale
odkąd pojawił się Piotrek to już wgl. Gdy stwierdziłam, że siły powróciły, sama
postanowiłam się umyć i pozbyć tego piachu, który był dosłownie wszędzie.
Powoli, bez żadnego pośpiechu wzięłam chłodny prysznic, wtarłam balsam w całe ciało,
spryskałam mokre włosy odżywką, ubrałam się. Wybrałam turkusowe spodenki i
brązową bokserkę. Rozczesałam i lekko roztrzepałam włosy i po raz kolejny
spryskałam je odżywką. Rzęsy poprawiłam tuszem i spoglądając w lustro
stwierdziłam, że wyglądam całkiem nieźle jak na kogoś kto jakieś trzy godziny
wcześniej mdlał. Wróciłam do łóżka w celu zdrzemnięcia się. Gdy tylko zamknęłam
oczy, usłyszałam pukanie do drzwi.
- Otwarte – odpowiedziałam
myśląc, że to Ania i nawet nie otworzyłam oczu. Słyszałam jakieś stuknięcie i
uznałam, że pewnie Sebek podrzucił nasze walizki. Po chwili poczułam jak łóżko
po drugiej stronie się ugina, a pokój wypełnił znany mi bardzo dobrze zapach
perfum. Po chwili dostałam buziaka w szyję, na co uśmiechnęłam się i
wiedziałam, że ze spania nici.
- Myślałam, że to moja zwariowana
przyjaciółka, która znów czegoś szuka.
- Nie .. tym razem to Twój
stęskniony i zmartwiony chłopak.
- Ta opcja mi bardziej odpowiada
– powiedziałam jednocześnie odwracając się w jego stronę, zarzucając ręce na jego
szyję i całując, co Tomi odwzajemnił. – Ugh .. będę za tym tęsknić jak
wyjedziesz.
- To tylko tydzień. Potem jestem
cały Twój.
- Cały .?
- Cały calusieńki – znowu się
pocałowaliśmy, a potem przytuleni leżeliśmy i w żartach planowaliśmy najbliższe
pół roku.
- Ej dobra, bo ja tu z misją
przybyłem. Musisz zjeść wszystko co Ci przyniosłem – wstał i ze stolika wziął
tacę z górą jedzenia. Była tam jakaś zupa, trzy rodzaje ryżu, jeden żółty z
grzybowym sosem i Tomi przysięgał, że nie był on robiony na mięsie, drugi biały
z jakimiś dziwnymi fioletowymi kuleczkami, ale nie mieliśmy pojęcia co to i
jeden zwykły biały. Do tego miałam do wyboru kukurydzę w miseczce, surówkę z
kapusty, która wyglądała na kiszoną, ale chyba nią nie była oraz warzywną
sałatkę. Do tego jeszcze zapiekane ziemniaczki, dwa banany i ogromną tabliczkę
czekolady. Oczywiście do picia woda i cola. Rozłożył to wszystko na łóżku wokół
mnie i usiadł naprzeciwko.
- Ty chyba żartujesz, że ja to
wszystko w siebie wcisnę. Ale za banany dziękuję, ich to bym mogła zjeść z
dziesięć.
- Banany na koniec. Najpierw to
co ciepłe. I bez dyskusji. Jak chcesz wyjść z łóżka, musisz sobie wyjeść drogę.
– Pomarudziłam jeszcze chwilę, ale w końcu zaczęłam swoje męki od ryżu z sosem.
Rzeczywiście nie było w nim czuć mięsa, a miałam na tym punkcie wyczulony smak.
Do tego podjadałam surówkę z kapusty ciągle rozmawiając z Tomim. Wzięłam się za
kolejny ryż z nieznanym, lecz smacznym dodatkiem, który po dodaniu do tego
kukurydzy był jeszcze lepszy. W połowie czułam, że zaczyna brakować mi miejsca
w żołądku, ale dałam radę dokończyć. Mały łyczek wody, żeby się całkowicie nie
zapchać i kolejny ryż, do którego po kilku kęsach musiałam się już zmuszać. Dokończyłam
z wielkim trudem, ale nie miałam zamiaru zjeść niczego więcej. Tomi zgodził się
na małą przerwę.
- Powiedz mi coś o swojej
rodzinie, swoim życiu w Polsce, planach na przyszłość …
- Mam tatę, brata, siostrę,
babcię i trzy szczeniaki. A ty .? – zaśmialiśmy się, ale o to mi chodziło.
Uwielbiałam jak się uśmiechał. – A no i zapomniałam o przyszłej szwagierce –
uśmiech nie schodził mu z twarzy.
- Trzy szczeniaki .?! To jak mała
wataha. Jak się wabią .?
- Kiarę już znasz, jest jeszcze
Timi i Kowu.
- Widzę w domu masz samych fanów
„Króla Lwa”, słodkie.
- Damian zawsze włączał mi tą
bajkę w dzieciństwie jak nie wiedział co ze mną zrobić. Zazwyczaj gdy
przychodzili koledzy. Ale ogólnie uważam, że to najlepszy facet na świecie.
- Robię się zazdrosny .. ale z
chęcią go poznam. A plany na przyszłość, chyba jakieś masz .?
- Jakieś .. najpierw zrobię ten
film, a potem studia, albo kolejna wielka produkcja. Zobaczymy co czas
przyniesie – Rozmawialiśmy jeszcze jakiś czas i miałam nadzieję, że Tomi
podaruje mi te ziemniaczki, czekoladę, nawet na banany nie miałam już ochoty.
Jednak w końcu mu się przypomniało, a gdy zaczęłam protestować, wziął talerz,
widelec i próbował wcisnąć we mnie nieszczęsne ziemniaki. Stawiałam opór jakiś
czas, ale on nie dawał za wygraną. W końcu uzgodniliśmy, że zjemy je na pół.
Było przy tym dużo śmiechu bo widelec był tylko jeden, a Tomi raz sam jedząc,
raz karmiąc mnie, nabijał po jednym ziemniaku. W końcu talerz był pusty i
przyszedł czas na czekoladę. Zaczęłam się zastanawiać czy ich zamiarem
przypadkiem nie było utuczenie mnie, albo zamordowanie. W życiu nie zjadłam
tyle jedzenia na raz. Mimo moich wątpliwości, czekolada szła bardzo szybko.
Rozmowa się kleiła, było wesoło to i słodkości łatwo nam wchodziły. Gdy została
ostatnia kostka, byłam nawet gotowa się o nią pobić, ale nie musiałam. No
prawie, bo mimo, że Tomi powiedział, że jest moja nie było łatwo ją zdobyć.
Przekładał sreberko z czekoladą z ręki do ręki, a ja swoją tylko machałam mu
przed twarzą. Raz nawet o mało nie dałam mu z liścia, co wywołało u nas wybuch
śmiechu, ale ostatni kawałek czekolady wylądował za jego plecami. Dopiero gdy
położyłam się na Tomim dał za wygraną. Po chwili jednak wylądowałam pod
chłopakiem zaatakowana buziakami. Zmęczeni wygłupami i dniem z przygodami w
końcu położyliśmy się spać. Lepiej nie mogłam spędzić tego ostatniego dnia z
Tomim. Obudziłam się następnego dnia sama w pokoju. Było po dziesiątej. Na
poduszce obok znalazłam karteczkę
Do zobaczenia za tydzień, kochanie. 100
całusów dla Ciebie ♥
Poszłam do łazienki zrobić poranną
toaletę, poprawiłam rzęsy tuszem i związałam włosy w kucyk. Wyszłam do salonu,
gdzie siedziała Ania z Piotrkiem.
- Już nie śpicie .?
- Od szóstej. Tomi nas zbudził jak
zbierał swoje rzeczy w pokoju.
- Tak wcześnie jechał .? Myślałam,
że się minęliśmy, żeby się pożegnać.
- Chodź tu do mnie Kocie. Ja Cię
utulę i będzie Ci lepiej.
- Najpierw to śniadanie i leki,
potem się tulcie i róbcie co chcecie.
- Dobrze, tato. – poszliśmy do
jadalni na śniadanie, w pokoju wzięłam leki i zastanawiałam się nad tym co
możemy robić. W końcu poszliśmy na plażę, bo chciałam się w końcu wykąpać w
Morzu Śródziemnym i opalić. Spędziłam kilka dni na pustyni, ale byłam wtedy
ubrana i wysmarowana kremem z największym filtrem. Moja kochana parka zgodziła
się bez wahania i pół godziny później szliśmy na plażę. Chłopak pracujący na
plaży nie powstrzymał się od komentarzy w naszą stronę, ale Piotrek po
francusku wytłumaczył mu, że nie jesteśmy tu same i gdy chłopak spojrzał na
mnie, pokazałam mu palec z obrączką od Tomiego, po czym dał za wygraną. Kiarę
przywiązałam do parasola, gdzie miała cień,
zrzuciłam ubrania i złapałam Anię za rękę ciągnąc do wody. Po całkowitym
zanurzeniu się poczułam jak bardzo jest słona. Byłyśmy dość blisko brzegu, ale
woda sięgała nam prawie do biustu. Po chwili zobaczyłam Kiarę, która podpłynęła
do mnie.
- No hej kochana, co Ty tu robisz –
zaczęłam do niej mówić, a jej ogon jakby dostał jakiś zastrzyk energii. Wzięłam
ją na ręce, co chyba jej się bardzo spodobało, bo zaczęła mnie lizać. Dała
szybko za wygraną, bo jednak sól nie była zbyt dobra. Po chwili koło nas
pojawił się Piotrek. Wsadziłam Kiarę z powrotem do wody i podpłynęłam z nią do
brzegu. Wróciłam do przyjaciół i chwilę się z nimi wygłupiałam, co jakiś czas
patrząc na Kiarę, która teraz gdy tylko traciła grunt pod nogami wracała na
brzeg. Po jakimś czasie postanowiłam iść się poopalać. Wróciłam na leżak co
bardzo spodobało się suczce. Przypięłam ją, żeby nigdzie nie uciekła i lekko
podsuszyłam włosy ręcznikiem. Wygodnie się ułożyłam, zamknęłam oczy i na jakiś
czas odpłynęłam, bo gdy się podniosłam Ania i Piotrek leżeli obok a nie
słyszałam jak wracali. Nagle rozdzwonił mi się telefon, ale przez słońce nie
mogłam zobaczyć kto to.
- Halo .. no hej braciszku,
jesteście już? .. Słuchaj my jesteśmy na plaży. Jak wyjdziecie z hotelu, idźcie
na prawo i potem skręćcie w taką boczną uliczkę. Dokładnie naprzeciwko niej będą schody na
plażę. Jak zejdziecie tymi po lewej to Was znajdę .. Tak, możesz wziąć
szczeniaki. Kiara też tu jest i nikt nam nic nie mówił .. No to czekam.
- To chyba tyle z odpoczynku. Jak Zuzka tu wpadnie to nic tylko ją
pilnować.
- Tata obiecał, że małego diabełka
bierze na siebie, ale stęskniłam się za nią.
Po jakichś piętnastu minutach
zauważyłam swoją rodzinkę schodzącą na plażę. Pomachałam do nich i podniosłam
się z leżaka. Zuzia od razu do mnie podbiegła, a ja złapałam ją w biegu i
zakręciłam w powietrzu, sadzając ja sobie na biodrach i ściskając. Tuliła się do
mnie i opowiadała, że widziała wielbłądy i ogólnie takie sprawy. W tym czasie
reszta do nas dołączyła. Witałam się ze wszystkimi po kolei. Nina mnie
wyściskała i zaczęła zazdrościć opalenizny, której ja nie zauważałam. Tata
jakby mógł to by mnie wgl nie wypuszczał z ramion i zaczął narzekać, że znów
schudłam i że wgl o siebie nie dbam itp. itd., ale uratował mnie Damian, który
chciał mnie udusić, a potem szepnął na ucho, że chce ze mną pogadać na
osobności. Odpowiedziałam, że będą ku temu okazje. Ania też witała się ze
wszystkimi po kolei, nawet tata ją uściskał. Damian ją podniósł i zakręcił, mój
wariat kochany. Potem przedstawiłam Piotrka, który od razu złapał wspólny temat
z Damianem, ale o to nigdy nie musiałam się martwić. Szczeniaki wariowały wokół
moich nóg, więc się schyliłam i zaczęłam je tarmosić za uszy, przypinając jak
Kiarę do parasola. Zuzia pierwsze co to chciała do wody, więc Nina podjęła się
tego zadania. Damian poszedł załatwić trzy dodatkowe leżaki, a tata poszedł
odciążyć Ninę.
- Pat przepraszam, że o to pytam,
ale gdyby to nie było takie ważne nie prosiłbym Cię o to – Piotrek wydawał się
być przerażony, jakbym miała go zabić za to, że zada jakieś pytanie.
- Piotruś spokojnie, o co chodzi .?
- Ty naprawdę jesteś córką tego
faceta .?
- Tak, to naprawdę mój tata –
zrobiłam zszokowaną minę i spojrzałam na Anię, która pokazała mi, że nie ma
pojęcia o co chodzi.
- Jesteś córką doktora Żarkowskiego
.?
- Tak to mój tata, a ja jestem córką
mojego taty, który nazywa się Żarkowski, a ja mam nazwisko po nim, moim tacie.
Piotrek o co chodzi .? – zaczęłam się uśmiechać, bo serio nie miałam pojęcia o
co chodzi. – Zaczynasz mnie przerażać szczerze mówiąc, a ja zaczynam mówić bez
sensu.
- Nie no przepraszam, ale to jest
doktor Żarkowski. Ten doktor Żarkowski. Najlepszy transplantolog w Polsce. Rany
znam córkę Żarkowskiego, poznałem prywatnie doktora …
- Piotruś, stop .! Powtarzasz się.
Usiądź sobie, weź parę głębokich wdechów i opanuj się.
- Tak .. masz rację. Pat ja Cię
błagam, pogadaj z nim, żeby chociaż przeczytał moje podanie o staż u niego. Ja
będę Twoim dłużnikiem do końca życia. Niech tylko przeczyta. Jak mu się nie
spodoba to ok, ale jak się zgodzi to będzie super. Ale wiesz, bez nacisku. –
Gdy go tak słuchałam i na niego patrzyłam nie mogłam wytrzymać bez wybuchnięcia
śmiechem, a zaraz za mną Ania i w końcu chłopak sam z siebie zaczął się śmiać.
- Co Wam tak wesoło siostrzyczko .?
- Nie ważne. I nie ma sprawy
Piotruś, pogadam z nim. Tylko zachowuj się normalnie, bo w ten sposób nic nie
zdziałamy. Spędziliśmy cały dzień na plaży, opowiadając co się wydarzyło,
śmiejąc się i ogólnie dobrze bawiąc. Dowiedziałam się, że w przyszłym tygodniu
mają przylecieć rodzice Niny, więc przez dwa tygodnie będę miała rodzinkę przy
sobie. Chciałabym, żeby Tomiemu nic nie wypadło i żeby wrócił za tydzień i
poznał wszystkich.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz