Translate

środa, 21 marca 2012

Rozdział XVI


 Gdy dziś zadzwonił budzik, nie miałam na nic sił. Miałam już się poddać i iść spać dalej, ale pomyślałam "mała dasz radę, już piątek, ostatni dzień ". W dodatku miałam mieć tylko trzy pierwsze lekcje, bo połowa nauczycieli powyjeżdżała ze swoimi klasami na wycieczki. W szkole było cicho, ale nic dziwnego, oprócz chyba jednej klasy pierwszej i dwóch drugich, byliśmy tylko my-maturzyści. Czekały na nas rozszerzenia i matma. Pierwsza była chemia, na którą oczywiście się spóźniłam. Gdy weszłam do klasy, jakieś 15 minut po dzwonku, profesorka zbierała karteczki. Wpadłam w lekką panikę, że było jakieś zadanie domowe, o którym zapomniałam, ale na szczęście okazało się, że to tylko niezapowiedziana kartkówka z poprzedniej lekcji. Mimo, że się spóźniłam, nie minęła mnie. Gdy tylko pani zebrała już wszystkie kartki, podała mi moją z pytaniami. Podpisałam się i zaczęłam rozwiązywać reakcje. Nie było to nic skomplikowanego, więc szybko rozwiązałam wszystkie zadania i oddałam kartkę. Potem wzięłam się za przepisywanie notatek, bo gdy ja pisałam, lekcja odbywała się normalnie. Potem pani zapowiedziała nam ostatni sprawdzian z chemii w tej szkole. Kolejna była matma, na której wgl nie mogłam się skupić, bo Dawid mi przeszkadzał. Najpierw rysował mi po zeszycie jakieś pierdoły, a potem przeniósł się na moją rękę. Zabrałam ją, ale złapał ją i przytrzymał. Zaczęłam się wiercić i wyrywać, ale nie chciał puścić. Dalej się wyrywałam, to zaczął mnie „tykać” palcem w brzuch. W końcu zaczęliśmy się śmiać i przeszkadzać pani. Ta jednak spojrzała tylko na nas, pokiwała przecząco głową i dalej tłumaczyła coś klasie. Totalnie nas olała, równie dobrze moglibyśmy teraz wyjść a ona nic by nie zrobiła. Wygłupialiśmy się dalej, dopóki jakieś dziewczyny za nami nas nie upomniały. Szepnęłam tylko „sorki” i szturchnęłam Dawida łokciem, uśmiechając się przy tym. Siedzieliśmy i słuchaliśmy o czym mówi nauczycielka, no przynajmniej próbowaliśmy, bo to było nudne. Wszystko zrozumieliśmy na poprzedniej lekcji, a ona tłumaczyła wszystko jeszcze raz.
- Dobra, wiecie co dzieciaki, idźcie stąd sobie. Wy i tak wszystko umiecie, nudzicie się, a ja się tylko niepotrzebnie denerwuję.
- Ale pani profesor, przepraszamy, już będziemy grzeczni.
- Nie wymyślaj mi tu moja droga. Dziennik już wyłączyłam, więc macie obecność, poza tym to ja wam każę wyjść.
- Ale jest pani pewna .?
- Tak, ale szybko, zanim stanę się wredna. – gdy to powiedziała, spakowaliśmy się i wyszliśmy. Reszta klasy patrzyła na nas i wyraźnie nam zazdrościła. Nie dziwię im się, w końcu zostało jeszcze ponad pół godziny do końca lekcji. Gdy tylko zamknęłam drzwi klasy, Dawid złapał mnie w pasie i zaczął całować. Uwielbiałam gdy to robił. W dodatku ostatnio kupił sobie nowe perfumy, które działały na mnie jak jakiś afrodyzjak. Gdy je czułam, od razu odpływałam, a gdy mnie tak do siebie przyciągał, czułam się jak w siódmym niebie. Nie wiem ile dokładnie czasu minęło, gdy tak staliśmy na korytarzu. Wgl nie wiedzieliśmy gdzie iść i co zrobić z resztą czasu wolnego. więc do Sali tanecznej.  To była chyba najlepsza klasa w całej szkole, wszyscy czuli się dobrze i mieli dobre humory. A jeszcze ciekawiej było jak odbywały się tam jakieś próby. Usiedliśmy na materacach w rogu, żeby mieć dobry widok. Akurat odbywały się zajęcia z hip-hopu. Nigdy nie ciągnęło mnie do tańca, ale uwielbiałam patrzeć na tańczące osoby. Zawsze ich podziwiałam, potrafili niekiedy zrobić takie rzeczy, albo tak wygiąć ciało, że myślałam, że normalny człowiek by się połamał.
- Nie, nie, nie .. co ja wam mówiłam .? Spróbujcie jeszcze raz, cały układ od początku i pamiętajcie o kolanach. – w Sali rozbrzmiała muzyka i wszyscy zaczęli tańczyć. Obserwowałam ich każdy ruch, w sumie nie wydawało się to takie trudne. Byłam w nich wpatrzona, poruszali się tak szybko i bez żadnych pomyłek. Chłopcy robili różne obroty na rękach, głowie, salto w przód i w tył. W pewnym momencie profesorka wyłączyła muzykę, pokręciła przecząco głową i dodała :
- Ja już nie wiem jak wam to wytłumaczyć, od dwóch dni to męczymy a wy dalej nie umiecie załapać. Jak tak dalej pójdzie, to nie zajmiecie żadnego miejsca w konkursie. Zróbcie sobie teraz małą przerwę.
- Ciekawe z czym mają taki problem .?
- Pewnie z przejściem, poza tym zobacz jacy są spięci. Martwią się tylko o to, żeby dobrze wykonać wszystkie figury, a powinni się nimi bawić i je zmieniać. Popatrz .. – wstał i zaczął mi coś pokazywać - .. widzisz, zamiast trzymać się schematu, po prostu zrobiłem to po swojemu. – byłam w szoku, nie wiedziałam, że mam takiego zdolnego chłopaka. Gra na gitarze, tańczy hip-hopowe ruchy, może jeszcze śpiewa, a ja nic o tym nie wiem .? – Co się tak patrzysz .?
- Nie wiedziałam, że jesteś taki zdolny. Czego jeszcze o tobie nie wiem, co .?
- Oj przesadzasz, każdy to potrafi.
- Serio .? To chyba jestem wyjątkiem.
- Nie wydaje mi się. Chodź, sama zobaczysz.
- Żartujesz, prawda .? Mam dwie lewe nogi.
- Kto ci tak powiedział .?
- No, właściwie to nikt, ale wiem swoje.
- Nie wierzę ci, musisz tu podejść i mi pokazać. – w sumie to nic nie stało na przeszkodzie, a fajnie jest się czasem powygłupiać. Stanęłam obok niego i pokazał mi parę ruchów. Zaczęliśmy coś tańczyć, nawet nie wiem co, ale szło mi chyba całkiem nieźle.
- Dziecko, podejdź no tu do mnie na chwilę. – zawołała mnie pani Wólczak. Nie wiedziałam, czego ode mnie chce, może nie wolno było tańczyć, gdy ona miała próbę .? – Jak długo tańczysz .?
- Słucham .? – o co jej chodziło .?
- Od ilu lat tańczysz hip-hop .?
- Od zeru, przed chwilą chłopak pokazał mi parę kroków.
- To niemożliwe .. tańczysz jak zawodowiec. To aż dziwne, że nie masz pojęcia o takim talencie.
- Eee .. dziękuję bardzo, ale to chyba jakaś pomyłka. Ja nie potrafię tańczyć, tam przed chwilą tylko się wygłupiałam.
- Oto właśnie chodzi .. zatańczysz to co przed chwilą dla całej grupy .?
- No dobrze, ale ..
- Nie ma żadnego „ale”, wszystko będzie dobrze, wierz mi. – Byłam kompletnie oszołomiona. Zawsze zazdrościłam tym wszystkim tancerzom, a teraz co, ja mam im pokazać jak tańczę .? To niemożliwe, to musiał być jakiś sen, ale przyjemny. Postanowiłam, że zatańczę parę kroków, chociaż przez chwilę poudaję, że jestem dobra. Wszyscy się przybliżyli i usiedli na ziemi. Stanęłam przed nimi, popatrzyłam na Dawida, a on tylko podniósł kciuki do góry. Gdy profesorka włączyła muzykę, wczułam się w jej rytm i w odpowiednim tempie zatańczyłam parę kroków, które znałam.
- Znakomicie, moja droga, znakomicie. Przyjrzeliście się dobrze .? Właśnie o tym cały czas mówię, ta radość, entuzjazm, improwizacja. Taniec to zabawa, a nie schemat czy układ, w którym trzeba wykuć wszystkie kroki po kolei. Możecie iść się przebrać, widzimy się w środę. A ty moja droga, jak masz na imię .?
- Patrycja, ale w sumie wszyscy mówią mi Pat.
- A więc dobrze Pat, czy zechciałabyś dołączyć do naszej grupy .?
- Serio .? Ale jest pani pewna, bo przecież .. przecież ja nic nie umiem, nie znam żadnych kroków ani nic.
- O to się nie martw, poćwiczymy razem. Jeżeli masz czas w poniedziałek i wtorek po lekcjach, to przyjdź.
- Dobrze, będę na pewno.
- Bardzo się cieszę. W takim razie do zobaczenia.
- Do widzenia. – podbiegłam do Dawida z uśmiechem na twarzy.
- No, no, no … gratuluję. Nie wiedziałem, że jesteś taka zdolna.
- Przestań, dalej nie rozumiem co się właściwie właśnie stało.
- Jak to co .? Jesteś wspaniała, jak tak teraz na ciebie patrzyłem, wzroku nie mogłem oderwać. Naprawdę wyglądasz, jakbyś tańczyła od zawsze.
- Szkoda tylko, że wcześniej o tym nie wiedziałam. Być może byłabym teraz sławna. – to był taki żarcik. Miałam dzisiaj świetny humor. Przez całe życie myślałam, że mam dwie lewe nogi, a teraz dowiedziałam się, że jestem całkiem niezła. To naprawdę niesamowite uczucie. Wreszcie zamiast tylko patrzeć, będę mogła sama tańczyć.
Poszliśmy na następną matmę, tylko tym razem podstawę. Znowu będą nudy, ale to już ostatnia lekcja.  Gdy przyszliśmy pod klasę, wreszcie zobaczyłam się z przyjaciółmi. Przywitaliśmy się jak zawsze buziakiem w policzek i powiedziałam dziewczynom o dzisiejszej przygodzie. Zaczęły mi gratulować i obiecały, że przyjdą na każdy występ. Po zajęciach zamiast iść do domu, poszliśmy wszyscy na pizzę. Siedzieliśmy w pizzerii trzy godziny, mimo, że wszystko było zjedzone po piętnastu minutach. W pewnym momencie poczułam wibrację telefonu, dzwonił tata. Myślałam, że coś się stało, bo nigdy nie dzwonił, gdy byłam w szkole.
- Cześć tato, coś się stało .?
- Nie, kochanie, ale mam bardzo pilną sprawę.
- O co chodzi .?
- Bo widzisz, dzisiaj Zuzia wraca od babci. Pamiętasz panią Zosię, która mieszka na farmie obok .?
- No ..
- Wzięła małą ze sobą, bo też przyjechała do miasta do lekarza. Ale trzeba odebrać Zuzię z dworca, a ja nie mogę się wyrwać z pracy. Dzwoniłem do Damiana, ale nie odbiera, więc muszę cię poprosić, żebyś odebrała siostrę.
- No spoko mogę ją odebrać, o której ma przyjechać pociąg .?
- Przed trzecią, ale kochanie będziesz musiała z nią jeszcze trochę posiedzieć w domu, zanim nie wrócę ja albo Damian.
- Coo .?  Serio .? Mam już plany na popołudnie.
- Córcia, wiesz przecież, że dzwonię do ciebie w ostateczności. Gdybym miał inny wybór ..
- Tak wiem, rozumiem. Dobra, posiedzę z nią, ale pospiesz się dzisiaj z powrotem do domu. Jest piątek i mam zamiar gdzieś wyjść.
- Postaram się, ale próbuj jeszcze dodzwonić się do Damiana.
- No dobra, to pa. – rozłączyłam się i spojrzałam na zegarek. Miałam jakieś pół godziny, żeby dotrzeć na dworzec, który był chyba z tysiąc kilometrów stąd. Zaczęłam się szybko zbierać.
- Kotku co się dzieje .?
- Musze lecieć, tata dzwonił, że nie da rady wyjść z pracy, a Zuzia przyjeżdża, musze ją odebrać. Będzie za pół godziny a ja muszę zdążyć na dworzec. Jak chcesz to zostań jeszcze, zadzwonię później.
- Nie żartuj, idę z tobą.
- Naprawdę nie musisz.
- Wiem, ale chcę. Chcę z tobą spędzać każdą chwilę. – pożegnaliśmy się ze wszystkimi i pędem ruszyliśmy na autobus, na szczęście za dwie minuty miał jakiś przyjechać, ale po moich obliczeniach i tak będziemy spóźnieni. Autobus spóźnił się trzy minuty, w efekcie na PKP byliśmy po trzeciej. Dawid poszedł kupić małej jakąś bułkę, bo podejrzewałam, że będzie głodna po podróży. Ja pobiegłam na stację. Na szczęście pani Zosia czekała z Zuzią.
- Paaat .! – krzyknęła mała, gdy mnie zobaczyła i ruszyła biegiem w moją stroną, wzięłam ją na ręce i wyściskałam. Stęskniłam się za nią mimo, że rzadko spędzam z nią czas.
- Cześć kochanie. Jak tam ci się u babci podobało .?
- Było suuuuuper, jeździła na koniku i bawiłam się z owieczkami i pieskiem, i babcia ma małego kotka ..
- Taak .? To chyba ci się udał wyjazd co .?
- Nooo ..
- To świetnie, chodź pójdziemy się jeszcze pożegnać z panią Zosią. – postawiłam małą na ziemi.
- Dziękuję pani bardzo za opiekę nad Zuzią i przepraszam za spóźnienie, ale tata za późno mnie poinformował.
- Oh nic nie szkodzi, naprawdę. Musi wam być bardzo ciężko.
- Tak, ale jakoś dajemy radę. Jeszcze raz bardzo dziękuję. Do widzenia.
- Naprawdę nie ma o czym mówić. Trzymajcie się. – Wtedy podszedł do nas Dawid, kupił Zuzce słodką bułkę z serem i sok pomarańczowy.
- Cześć mała, co u ciebie .? Fajnie było u babci .?  
- Cześć Dawid – podbiegła i uwiesiła mu się na szyi. – u mnie fajnie, a co u ciebie .?
- U mnie też fajnie – odpowiedział biorąc ją na ręce i spojrzał na mnie.
- Chodź Zuzia, nie męcz Dawida, jesteś już duża i możesz iść sama. – Złapałam ją i chciałam zdjąć, ale ona mocniej zacisnęła rączki na jego szyi. – Zuzia, nie wygłupiaj się.
- Ale ja nie chcę.
- Ok, poniosę ją trochę.
- Oo .. szkoda, że mnie nie chcesz tak nosić.
- Nie wiedziałem, że chcesz, ale wszystko można nadrobić.
- Nie, bo teraz nosisz mnie, bo ja będę twoją żoną, wiesz .?
- O naprawdę .? Nie wiedziałem, że mam takie dalekie plany.
- No bo ty nic nie wiesz, głuptasie. Ja będę twoją żoną a ty moim mężem, a Pat będzie mieszkała z Damianem.
- Hmm .. a co powiesz na taki układ. Ty będziesz mieszkała z Damianem, a ja i Pat będziemy mężem i żoną .?
- No dobra. Ale będziesz mnie nosił .?
- Oczywiście. – przysłuchiwałam się tej ich rozmowie i chciało mi się śmiać. W dodatku wyobraziłam sobie jak Dawid i mała Zuzia stoją przed ołtarzem. Wróciliśmy do domu, Zuzię wzięłam na górę i wykapałam. Potem włączyłam jej bajkę i dałam szczeniaki. Dawid gotował jakąś zupę, bo mała nie zjadła bułki, tylko wypiła soczek. Gdy miałam ich oboje z głowy, poszłam do głównej łazienki, żeby wstawić pranie. Najwięcej było ubrań Zuzi, które po kolei wyciągałam z walizki. Gdy pralka była już pełna, wsypałam proszek, wlałam płyn i włączyłam automat. Gdy wychodziłam, wpadłam na Dawida.
- Co się tak skradasz .?
- A tak jakoś. – pocałował mnie w czubek nosa. – To co robimy teraz .?
- Czekamy aż wróci tata lub Damian, a potem możemy gdzieś iść. Ale na razie musimy pilnować Zuzi. – dałam mu buziaka i ruszyłam w stronę schodów.
- Pat, zaczekaj .. chciałbym ci coś powiedzieć.
- Słucham .? – miał taką poważną minę, że aż się wystraszyłam, że coś się stało. Podszedł, wziął moje ręce w swoje i popatrzył głęboko w oczy.
- Bo widzisz .. jesteśmy ze sobą już dość długo i .. – tu zapadła długa cisza.
- I … .?
- Miałem ci to powiedzieć już wcześniej, ale nie wiedziałem jak. Wiem to od tego dnia na placu zabaw, a może nawet jeszcze wcześniej, bo widzisz … ja cię kocham, Kocham Cię jak wariat od zawsze i na zawsze. Jestem przy tobie kimś zupełnie innym, kimś lepszym. Zrobiłbym dla ciebie wszystko, zawsze i wszędzie. Kocham Cię Pat. – tym to mnie zatkał. Czekałam na to wyznanie od nie wiem jak dawna. Wybrał taki niespodziewany moment, naprawdę się tego nie spodziewałam. Ale wiedziałam co odpowiedzieć, bo czułam dokładnie to samo.
- Ja też cię kocham, najbardziej na świecie. – przywarliśmy do siebie ustami i całowaliśmy się tak, jakbyśmy się nie widzieli przez miesiąc, albo i dłużej. Przerwała nam Zuzia, która wbiegła na górę
- Co wy tutaj tak długo robicie .? Nie chcę sama oglądać bajki i jestem głodna.
- My tylko rozmawiamy. – odpowiedziałam, puszczając oczko do Dawida.

_____________________________________________________________________________
Przepraszam, że taki długi, ale i tak już go skróciłam. Mam nadzieję, że mimo wszystko nie znudzicie się. Korzystając z okazji chciałabym wszystkim bardzo, ale to bardzo podziękować za wszystkie komentarze. Ciesze się, że wam się podoba i mam nadzieję, że z czasem będzie was jeszcze więcej. Przypominam o możliwości dostawania powiadomień o nowym rozdziale. Piszcie na gg, maila, gdziekolwiek jeśli jesteście zainteresowani. 
Pozdrawiam, wasza Patt. ; ***

2 komentarze:

  1. Bardzo się podoba, bardz, bardzo, bardzo, bardzo!!!!!!!!!!! Twoje opowiadanie jest takie inne niż wszystkie, sama nie wiem dlaczego. Takie... prawdziwe? Nie sztuczne? Nie wiem jak to powiedzieć, ale strasznie mi się podoba i czekam na nn!!!! Ja byłabym bardzo wdzięczna gdybyś mnie powiadamiała, ale na którymś z moich blogów! A kiedy napiszesz nowy rozdział? Mam nadzieję, że już niedługo. Czekam z niecierpliwością oczywiście. I przepraszam, że się tak rozpisałam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak! Nareszcie pojawił się nowy rozdział na moim blogu (przepraszam za przerwę). Tym razem jest przemyślany, nie za długi. Może nawet za krótki, ale jak to powiedziałaś liczy się jakość, a ten (moim zdaniem) ma dużą jakość. Zapraszam!

      Usuń