Translate

sobota, 10 marca 2012

Rozdział XIV


 Na długiej przerwie byłam nieobecna. Siedziałam na parapecie na łączniku, wiedziałam co się dzieje wokół, ale gdy ktoś mnie o coś spytał nigdy nie wiedziałam, jakie zadał pytanie. Ania wiedziała, że gdybym mogła, to chciałabym być teraz sama. No, ale szkoła .. wiadomo. Normlanie to bym pewnie poszła do domu, ale w tym roku i tak już straciłam prawie dwa miesiące przez ten głupi wypadek.
- Kochanie .. – tak, Arek znowu zaczynał – co się z Tobą dzisiaj dzieje.?
- Nic.
- Hej, spójrz na mnie – jak powiedział tak zrobiłam – jesteśmy przyjaciółmi, prawda .? Kiedyś łączyło nas coś więcej, więc trochę się znamy.
- No, chyba tak.
- No to nie mów mi, że nic ci nie jest, tylko opowiadaj.
Już miałam ochotę mu wszystko powiedzieć. Coś jednak mnie na chwilę powstrzymało, potem wypuściłam głośno powietrze z ust.
- No bo widzisz … -poczułam wibrację telefonu. Dostałam smsa od Dawida.

Spotkajmy się po szkole. Wszystko Ci opowiem.

Wczoraj czekałam do północy na jakąś wiadomość od Ciebie. Skąd mam wiedzieć, że i tym razem mnie nie wystawisz .?

Chwilę czekałam na jakąś odpowiedź, ale nic nie dostałam. Jednak minutę później na ekranie wyświetliło mi się  „ Dawid ; *** dzwoni” . Nie odebrałam, chciałam, żeby też trochę pocierpiał. Niech wie, że się nie dam.

Pat, no przepraszam. Odbierz. Proszę.

Nie gadam z Tobą.

Bądź w naszym miejscu o 15. Będę czekał.

Schowałam telefon i popatrzyłam na Arka.
- Przepraszam cię, ale chyba nie chcę o tym mówić.
- Jak chcesz. Idziemy dzisiaj o 18 na jakieś piwko, przyłącz się.
- Ta, z wielką chęcią, ale wciąż biorę leki, pamiętasz .?
- Ah no tak. Dobra to zmienimy trochę plany i pójdziemy do naszej kawiarni na ciacha i gorącą czekoladę, pasuje .?
- Propozycja naprawdę kusząca, ale nie wiem czy dam radę.
- Oj no Kocie, przyjdź. Dawno nie spędzaliśmy razem czasu.
- Dobra, dobra. Postaram się, ok .?
- Super, wpadnę po Ciebie koło 16 to mi pomożesz jeszcze a pracy maturalnej.
- Ok, będę czekać. Niech wam będzie.
No i dzień miałam już zaplanowany. Po lekcjach dyrektor zawołał mnie do siebie w sprawie zakończenia roku dla maturzystów. Trzeba było wszystko zaplanować i w ostateczności padło na przewodniczącą szkoły, czyli mnie. W końcowym efekcie zamiast być w domu koło 13.30 byłam 14.40. Byłam głodna, przepocona i rozczochrana. Normlanie wyglądałam jak jakiś strach na wróble sprzed dziesięciu lat. Wiedziałam, że się spóźnię na spotkanie z Dawidem, jeszcze w drodze do domu. Wpadłam do swojego pokoju, zrzuciłam wszystkie ciuchy, wzięłam szybki i zimny prysznic. Ubrałam się w zwykły T-shirt, rurki i różowo-białe nike. Włosy tylko przeczesałam szczotką i poprawiłam rzęsy tuszem. W sumie o 15 byłam gotowa. Ubrałam jeszcze skórzaną kurtkę i chciałam wyjść. Jednak coś mnie zaniepokoiło. Wszystkie trzy szczeniaki, czyli Kiara, Kowu i Tim leżały razem w kojcu Kiary, u mnie w pokoju. Oprócz Kiary, no i oczywiście Tary, żaden pies nie miał tu wstępu. Maluchy dobrze to wiedziały.
- Hej, maluchy co jest .? – mówiłam w sumie do siebie. – Kiarcia, chodź tu. – powoli podeszła z podkulonym ogonkiem i smutnym pyszczkiem. – Co jest mała .? Boli cię coś .? – cichutko popiskiwała. Włożyłam ją z powrotem do kojca i zeszłam na dół.
- Tato .? Damian .?
- Jesteśmy na górze, córeczko.
Szybko więc wbiegłam z powrotem po schodach. Z sypialni taty wyszedł Damian. Nie tryskał dzisiaj dobrym humorem.
- Cześć siostra.
- No cześć, cześć. Muszę porozmawiać z tatą.
- Zaczekaj – złapał mnie za łokieć.
- Damian co jest .? Puść mnie.
- Lepiej, żebyś teraz tam nie wchodziła.
- Ale czemu .? Co wy znowu kombinujecie .? A z resztą nieważne. Powiedz tylko tacie, żeby wezwał weterynarza bo ze szczeniakami jest coś nie tak.
- Widziałaś je .? Gdzie są .?
- U mnie.
- No Kiara to wiem, ona zawsze tam siedzi, ale gdzie jest Tim i Kowu .?
- Też u mnie. Dlatego mówię ci, że coś z nimi tak. Leżą wszystkie trzy razem i piszczą. Nie wiem czy je coś boli, czy co, ale są smutne. Więc proszę cię, wezwijcie weterynarza, ja wrócę najszybciej jak będę mogła. A teraz wybacz jestem już spóźniona.
Odwróciłam się i ruszyłam w stronę drzwi.
- Tara jest ciężko chora. – usłyszałam i stanęłam jak wryta. – Ma raka wątroby. – Nie widziałam już nic. Oczy zaszły mi łzami. Tara była psem mamy, nigdy nikogo nie słuchała się tak jak jej. Gdy Tara tu była, czułam, że jakaś część mamy wciąż jest z nami.  Usiadłam na schodach, bo nie byłam w stanie już ustać o własnych siłach.
- Jak długo wiecie .? – w odpowiedzi usłyszałam ciszę. – Damian, jak długo wiecie .? – zapytałam jeszcze spokojnym, lecz już mało opanowanym głosem.
- Jakiś tydzień.
- Chcę ją zobaczyć – powiedziałam wstając i idąc w stronę sypialni taty.
- Pat, nie mo …
- Zostaw mnie .! – tym razem krzyknęłam. – Muszę ją zobaczyć.
Weszłam do pokoju i zobaczyłam ją, leżącą na łóżku, na miejscu gdzie zawsze spała mama. Usiadłam obok niej i zaczęłam głaskać. Łzy leciały mi potokami, nie mogłam ich powstrzymać. Tara tylko pomerdała ogonem i zaskomlała. Tata rozmawiał szeptem z lekarzem. Po chwili wyszli i zostałam w pokoju sama.  Tara podniosła się, pewnie ostatkami sił, i położyła swój łebek na moich kolanach. Po chwili zauważyłam, że ma mokrą sierść wokół oczu. Nie wiedziałam czy to przez moje łzy, czy to właśnie ona płakała.
- Nie martw się kochana. Zajmę się tymi trzema łobuzami. Jakoś dam radę, dla ciebie. Za niedługo przestaniesz cierpieć. Zawsze będzie tu dla ciebie miejsce. Wiem, że chcesz być teraz z mamą, ucałuj ją ode mnie. Niech wie, że wciąż o niej pamiętamy. Jesteście dla siebie stworzone. – Nie wiem ile tak siedziałam i z nią „rozmawiałam”.  Widziałam, że cierpi. Chciałam jej pomóc, ale jednocześnie nie mogłam się przemóc i zawołać tatę. Na szczęście sam przyszedł.
- Kochanie ..
- Tak, wiem tato. Ale nie zostawię jej samej.
- Rozumiem. Ale na pewno dasz radę to znieść .?
- Muszę. Dla niej, dla szczeniaków … i dla mamy. Ona by jej nie zostawiła samej. – widziałam, że oczy taty się zaszkliły. Tara zawsze z nim spała na miejscu mamy. Wiedziała, że to właśnie tego mu potrzeba.  – A gdzie jest Zuzka .? Lepiej, żeby ona tego nie widziała.
- Zawiozłem ją do babci na tydzień. Na farmie nie będzie się nudziła, a przynajmniej nie będzie oglądała jak żegnamy się z Tarą.
- Właśnie, babcia. Musiałabym ją odwiedzić kiedyś.
- Masz jeszcze dużo czasu. – w tym momencie przyszedł weterynarz z napełnioną strzykawką.
- Czy już można .? – zapytał ze współczuciem.
 Kiwnęłam twierdząco głową. Tata wyszedł. Chyba wolał wierzyć, że wieczorem Tara znów przyjdzie i położy się obok niego.
- Tego w mojej pracy nie znoszę. – potem zrobił Tarze zastrzyk. – Za chwilę powinno zadziałać jak lek przeciwbólowy, a potem do godzinki wszystko powinno się .. ee, skończyć. Przykro mi, to naprawdę piękny pies.
- Tak, i niezwykły. Dziękuję panu.
- Tsa, wolałbym żebyś dziękowała mi za co innego.
- To może sprawdzi pan co ze szczeniakami. Wtedy podziękuję panu za to.
- Ile ich miała .? – zapytał nieco poddenerwowany.
- Trzy, dwa psy i suczka. Czy coś się stało .?
- Nie. Maluchom raczej nic nie jest. A gdzie one są .?
- W pokoju przy schodach.
Wyszedł. Ja położyłam się obok Tary i bawiłam się jej uchem. Potem wsłuchałam się w jej rytm oddychania. Była spokojna. Zamknęłam na chwilę oczy i odpłynęłam. Byłam zmęczona płaczem. Obudziły mnie jakieś odgłosy z dołu. Gdy popatrzyłam na Tarę, zobaczyłam, że ma zamknięte oczy. Już nie oddychała, nie żyła. Łzy znów same zaczęły mi spływać po policzkach. Wtuliłam się w nią i płakałam, dopóki nie skończyły mi się łzy. Potem po cichu przeszła do swojego pokoju i wzięłam szczeniaki. Zaniosłam je do Tary, żeby się pożegnały. Ułożyły się obok niej, na początku cicho popiskując. Położyłam się z nimi i drapałam po grzbiecie Tima, który leżał najbliżej mnie. Po chwili znów usłyszałam jakieś odgłosy na dole. Zignorowałam je. Odpięłam obrożę Tarze, zdjęłam szczeniaki i przykryłam ją jej kocykiem. Postanowiłam, że obrożę w przyszłości będzie nosiła Kiara, ponieważ była jej jedyną córeczką. Zeszłam powoli na dół, przytulając Kiarę. W salonie siedzieli Ania, Dawid, Damian i tata. Przez to całe zamieszanie zapomniałam, że byłam z nimi umówiona. Spojrzałam na Damiana i tatę.
- Tara jest już z mamą.
Popatrzyłam na Anię, wyglądała jakby wiedziała o co chodzi. Dawid natomiast wyglądał jakby mocno rozmyślał nad moimi słowami. Nikt nic nie mówił, co było denerwujące. Ruszyłam więc w stronę swojego pokoju, gdzie położyłam Kiarę na jej miejsce. Obrożę Tary na razie zapięłam na ramie od łóżka. Do pokoju wszedł Dawid, co mnie zdziwiło. Byłam przekonana, że to Ania do mnie przyjdzie a on się zmyje do domu. Nic nie mówiąc, podszedł do mnie i przytulił. Nie byłam już na niego zła. Stwierdziłam, że jeżeli będzie chciał powiedzieć co jest grane, to to zrobi. Staliśmy tak jeszcze przez chwilę. Potem przyszła Ania.
- Hej, Kocie jak będziesz chciała pogadać to wiesz gdzie mnie znaleźć.
- Ania, zaczekaj. Gdzie ty idziesz .? Wiesz, że nie musisz.
- Wiem, ale wszyscy czekają. Ty nie idziesz z wiadomych powodów, Dawid pewnie zostaje z Tobą, a ja przynajmniej będę wiedziała co tam u nich wszystkich słychać, żeby móc ci potem zdać relacje.
- Nie musisz, przyznaję, że zapomniałam o spotkaniu. Ale nie mam zamiaru z niego zrezygnować – popatrzyłam na Dawida, który wgl nie miał pojęci ao czym gadamy.
- Tak, my też idziemy, gdziekolwiek to jest. – wybuchliśmy śmiechem. Przy nich nawet w takiej chwili jak ta, potrafiłam się śmiać.
- No to zbierajcie się.
- Daj mi pięć minut. – poszłam do łazienki, zrobić makijaż. Oczy miałam spuchnięte od płaczy i wyglądałam strasznie. Użyłam korektor pod oczy i podkład. Potem jeszcze zrobiłam kreski kredką i poprawiłam rzęsy tuszem. Nawet nieźle wyglądałam. 

6 komentarzy:

  1. Jejku ale tu się porobiło! Ja tu cobie spokojnie piszę swoje opowiadanie publikuję nową notkę i myślę, że może Cię powiadomić. Wchodzę, a tu taka niespodzianka - nowy rozdział! Jest świetny jak wszystkie, czekam na kolejny i u mnie jak już mówiłam się pojawił nowy rozdział więc zapraszam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Swietny blog. Napisz kolejny rozdzial. Szybciutko. !;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Chciałabym powiedzieć, że jest już rozdział 8 więc zapraszam!

    OdpowiedzUsuń
  4. nie czytałam poprzednich rozdziałów, ale ten mi się bardzo podoba, więc pewnie wrócę do reszty :D
    zapraszam do mnie: http://pleindecourage.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń