Translate

niedziela, 4 marca 2012

Rozdział XIII

Rana po operacji goiła się szybko i bez żadnych komplikacji, wyniki były dobre, a ślad po guzie zniknął.  Wszystko wreszcie zaczynało się układać. W szkole ludzie już przywykli do nowej pary, więc mieliśmy z Dawidem spokój. Dodatkowo mój kochany sprzedał motor, a pieniądze, zamiast wydać, wsadził na konto. Myślał przyszłościowo, a nie jak niektórzy, którzy pewnie wszystko by wydali na imprezy i piwo.
Ostatnio spędzałam więcej czasu z Anią, przez co trochę zaniedbałam swojego chłopaka. Ale wiedziałam już jak mu to wynagrodzę. Zaprosiłam go na randkę. Wiem, że to trochę dziwne, bo to chłopak powinien zapraszać, ale to właśnie były moje przeprosiny. Najpierw poszliśmy na ogrooomne pucharki lodowe i gorącą czekoladę. Po tych wszystkich lekach i szpitalach strasznie schudłam, co sama zauważyłam. Wyglądałam okropnie, wszędzie było mi wydać kości. Ta randka była dobrym początkiem na lekkie przytycie. Gdy już wszystko zjedliśmy, poszliśmy na spacer. Nie chcieliśmy jeszcze wracać. Tak dobrze nam było w swoich objęciach. Ponieważ nasze miasto nie jest duże, obeszliśmy je całe w jakieś 40 min. Było dopiero po 21. Wtedy wpadłam na świetny pomysł, gdzie możemy iść. Zaprowadziłam Dawida w „ moje miejsce.” Było tu jeziorko, pagórek i mnóstwo drzew. To właśnie tu przychodziłam, gdy miałam problem, albo gdy chciałam pobyć sama. Mama pokazała mi to miejsce, gdy byłam mała, ale po jej śmierci nie miałam odwagi tu przyjść. Dopiero teraz, gdy mam mojego Skarba, czuję się dobrze. Chciałam się z nim podzielić tym miejscem, od dzisiaj miało być tylko nasze. Gdy dotarliśmy, Dawida na chwilę zatkało.
- Jeej, jak tu pięknie … jak znalazłaś to miejsce .?
- Mama mi je pokazała.
- Oh, przepraszam.
- W porządku, nic się nie stało. Poza tym chyba już pogodziłam się z tą myślą. – staliśmy przytuleni do siebie z dobrą godzinę. Potem Dawid odprowadził mnie pod same drzwi mojego domu, gdzie się pożegnaliśmy, a trochę to trwało. Byłam padnięta, ale bardzo szczęśliwa. Gdy weszłam do pokoju, postanowiłam, że idę się umyć i kładę się spać. Jednak gdy wyszłam z łazienki włączyłam jeszcze laptopa. Odwiedziłam wszystkie stronki, a gdy spojrzałam na zegarek, było już po 24. Zamknęłam tylko ekran i  zasnęłam. Do szkoły oczywiście zaspałam. Swoją drogą to zastanawiam się, czemu nauczyciele tak przymykają na to oko. Prawie codziennie opuszczam albo spóźniam się na pierwsze lekcje, nie przynoszę żadnych usprawiedliwień a i tak nie mam żadnych godzin nieusprawiedliwionych. Wiem, że mam dobre kontakty z dyrektorem, ale żeby usuwał mi wszystkie nieobecności .? Nie, to było niemożliwe. Musiałam jakoś zdobyć dziennik i sprawdzić o co chodzi. Na jednej z przerw pogadałam o tym z Anią. Liczyłam na to, że mi pomoże go zdobyć.
- Ale Pat, to chyba nie będzie konieczne.
- Owszem będzie, jeżeli na koniec roku okaże się, że mam te wszystkie nieobecności, to moje świadectwo nie będzie wyglądało za fajnie.
- Ale ty nie masz żadnych nieobecności. Zawsze mówię, że jesteś w bibliotece i piszesz pracę maturalną, albo że dyrektor cię wołał.
- Co .? I żaden z nauczycieli nie skapnął się przez cały rok, że to ściema .?
- No jak widać nie, skoro o nic nie pytają.
- Super. I dzięki, jesteś kochana.
- Wiem, kocie. Po to mnie masz. A wgl jak tam twoja praca, napisałaś już coś .?
- Kochanie już dawno ją skończyłam.
- Szczęściara. Ja nie mam wgl pojęcia co tam pisać.
- Musisz po prostu posiedzieć na necie i dowiedzieć się o czym będziesz pisać. Potem jakoś samo idzie.
- Taa .. tobie to łatwo mówić. We wszystkim jesteś dobra, nawet nie wiedząc co to epitet masz 5 z polaka.
- Oj tam, oj tam. Po prostu wkuwam jak głupia.
- Taa .. szkoda tylko, że prawie wgl nie siedzisz w domu, tylko włóczysz się gdzieś z nami.
- Ale na lekcje przychodzę .. czasami. – wybuchłyśmy śmiechem. To była prawda. Nie musiałam poświęcać nie wiadomo ile czasu na naukę, wszystko pamiętałam z lekcji. W domu uczyłam się sama dla siebie i zawsze była to matma. Lubiłam ją i chciałam wiedzieć jeszcze więcej. Nikt nigdy tego nie rozumiał, ale w końcu do tego przywykłam i przestałam się tym przejmować.
Po szkole byłam umówiona z Dawidem. Gdy wróciłam do domu miałam jakąś godzinkę dla siebie. Przyniosłam z kuchni ciastka i picie. Miałam jeszcze dużo czasu, więc postanowiłam trochę posprzątać w pokoju. Gdy skończyłam, znalazłam swoje prezenty urodzinowe. Całkowicie o nich zapomniałam, a potem zaginęły gdzieś w tym bałaganie. Zaczęłam po kolei je rozpakowywać i dokładnie oglądać.
- Wow, takie bałaganu to nawet ja z Lorą nie mamy. – taak, wszędzie walały się puste pudełka i opakowania wszelkiego rodzaju, moje prezenty i zabawki Kiary, które zdążyła znów powyciągać. – Co robisz .?
- A oglądam swoje prezenty. Nawet nie pamiętam jak trafiły do mojego pokoju.
- No cóż, minęło już trochę czasu od imprezki, więc masz prawo nie pamiętać.
- Wiesz, sądzę, że jest tego inna przyczyna – zaśmialiśmy  się i dostałam słodkiego całusa na powitanie, co z tego, że już się dzisiaj widzieliśmy.
- No to co tam dostałaś fajnego .?
- Dużo rzeczy … perfumy, kosmetyki, kuferek na biżuterię, mnóstwo biżuterii …
- Czego w słowie „fajny” nie rozumiesz .?
- Przecież to są bardzo fajne rzeczy .. – zaczęłam się z nim droczyć. - .. ale jest też MP4, która może ci się bardziej spodobać.
- No wreszcie gadasz od rzeczy.
- Haha .. i tak jest moja.
- Ale możesz ją przypadkiem gdzieś zapodziać
-Jasne, nie ma sprawy, skoro lubisz różowy kolor.
- Coo .?!
- MP4 jest różowa, ale możesz ją sobie wziąć na kilka dni – wyszczerzyłam zęby i wyciągnęłam pudełko z odtwarzaczem w stronę mojego Skarba.
- Yy .. wiesz co, nie chcę zabierać ci prezentu.
- Jak chcesz.
Posprzątaliśmy wszystko i leżąc na łóżku oglądaliśmy jakąś komedię romantyczną, którą wybrał Dawid. Gadaliśmy i śmialiśmy, wieczór minął spokojnie. Później poszłam odprowadzić swojego chłopaka, bo musiałam wyjść z Kiarą, więc skorzystałam z okazji, żeby jeszcze z nim trochę pobyć. Odprowadziłam go pod sam dom. Zauważyłam, że na podjeździe stoi jakiś obcy samochód. Lora nie chwalił się, że jego mama kupiła nowe auto, więc to musieli być jacyś goście.
- Od jakich gości uciekłeś do mnie .?
- Co .? O czym ty … - Dawid, gdy zobaczył samochód, nieco się spiął.
- Dawid .? Coś się stało .? Kto przyjechał .?
- Nie wiem .. nie jestem pewien. Zadzwonię później. – gdy to powiedział, dał mi buziaka w policzek i pobiegł do domu. Stałam tam jak wryta w ziemię i próbowałam jakoś ogarnąć całą tą sytuację. Mój chłopak, zostawił mnie samą ze szczeniakiem na ulicy i pożegnał się na odpierdol. Ej no rozumiem, że mógł przyjechać ktoś z rodziny za kim za bardzo nie przepada, ale żeby aż zacząć olewać dziewczynę .?! Stałam tam jeszcze chwilę, ale że poczułam chłód, wróciłam do domu. Wzięłam długi, gorący prysznic i włączyłam laptopa. Siedziałam tak, nie robiąc nic szczególnego prawie do północy. Dawid nie zadzwonił, ani nie napisał żadnego smsa. Postanowiłam więc sama zadzwonić. Jednak po pięciu sygnałach usłyszałam automatyczną sekretarkę. Postanowiłam więc się nie narzucać i ułożyłam się do snu. Obudziłam się rano minutę przed budzikiem. Pierwsze co zrobiłam to zerknęłam na telefon, ale nie było tam nic nowego. Poszłam więc do łazienki, wzięłam szybki prysznic, zrobiłam makijaż i włączyłam prostownicę, żeby się nagrzała. Weszłam do garderoby i ubrałam czarne rurki, fioletową bokserkę i adidasy. Wyprostowałam jeszcze włosy i byłam gotowa do szkoły. Złapałam więc torbę, kurtkę i MP4. Wychodząc z pokoju natknęłam się na Damiana, który był zdziwiony, że już jestem gotowa. Tak to było dziwne, po raz pierwszy od nie wiem ilu zdążę na pierwszą lekcję. Napisałam jeszcze smska do Ani, że idziemy do szkoły razem i już wychodzę z domu. Po pięciu minutach byłam pod domem przyjaciółki.
- Wow kocie, co się stało, że widzę cię tak wcześnie.
- Właściwie to nie wiem.
- Dobra, mów co jest grane.
- Nic. – kurde, znała mnie za dobrze. Przed nią nic nie ukryję, ale to chyba nawet lepiej. Opowiedziałam jej więc o wczorajszym zajściu. - … no i wiesz teraz się martwię, bo nie zadzwonił ani nie napisał. Nie wiem co się dzieje.
- Kocie, nie martw się. Zaraz na pewno się wszystko wyjaśni. Spotkacie się i obgadacie wszystko na spokojnie.
- Mam nadzieję, bo jak nie będzie chciał mówić, to mu chyba nogi z dupy powyrywam.
- Uuu .. kocica zacznie drapać.
- Żebyś wiedziała. – popatrzyłyśmy na siebie i wybuchłyśmy śmiechem. Poprawiła mi humor, ale co się dziwić, w końcu była moją najlepszą przyjaciółką. Gdy weszłyśmy do klasy, parę minut po dzwonku, przeżyłam rozczarowanie. Dawida nie było w szkole. Lory z resztą też nie. To chyba był bardzo ważny gość. Ania usiadła ze mną i lekko się uśmiechnęła. Przez całą lekcję nie mogłam skupić na niczym innym. Cały czas zastanawiałam się o co chodzi, że chłopaki nie przyszli. 

2 komentarze:

  1. Świetne naprawdę. Kiedy nn? Nie mogę się doczekać, a u mnie pojawił się rozdział 6, mam nadzieję na komentarz :) No i pisz, pisz PISZ!!! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. No, no... żałuję, że wcześniej nie wpadłam na tego bloga! Musze się zabrac za nadrabianie (zaciera ręce) :D

    Dżinks z [gdy-zapada-mrok.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń