Koło 18.35 zaczęli się schodzić goście. Wszyscy pytali mnie jak się czuję. Zaczynałam żałować, że zgodziłam się na tą imprezę. Nie dość, że ciągle słyszałam "Współczuję Ci" , " Nie chciałabym przeżyć czegoś takiego" itp. to jeszcze cały czas myślałam o mamie. Tak bardzo chciałam, żeby dzisiaj była ze mną, no może nie dokładnie na imprezie, ale sam fakt, że jest w domu i o mnie myśli sprawiłby, że bawiłabym się jak nigdy.
Ludzie schodzili się do 19. W połowie nie słuchałam już życzeń. Myślami byłam daleko, daleko stąd.
- Kocie, co się dzieje .? - z zamyśleń wyrwała mnie Ania.
- Co .? A .. nie nic. Wszystko gra, naprawdę. - uśmiechnęłam się i przytuliłam przyjaciółkę, a następnie poszłam usiąść przy swoim stoliku. Usiadłam za wielką rośliną w donicy tak, żeby nikt mnie nie widział.
- Nikki, gdzie jest Lora .? - spytała zdenerwowana Ania.
- Nie wiem, pewnie poszedł gdzieś z chłopakami. Ania czy coś się stało .? jesteś jakaś podenerwowana.
- Ah .. martwię się o Pat. Jest jakaś nieobecna i smutna. Nie chce powiedzieć co się dzieje. - Jeszcze tego mi brakowało. Musiałam pogadać z Anią i jakoś ją uspokoić, że wszystko gra. Tylko, że nie grało. Po co wgl zgodziłam się na te głupie urodziny .? Dziewczyny jeszcze chwilę o czymś gadały, ale ich nie słuchałam. Postanowiłam się dobrze bawić, albo przynajmniej udawać. Podeszłam do baru i zamówiłam dwie setki czystej. Wypiłam jedną po drugiej bez popijania i zamówiłam jeszcze drinka. Wzięłam go i poszłam do przyjaciół. Zaczęłam żartować i się bawić. Zdziwiłam się, że po wypiciu całego drinka nic mi nie było. Nie kręciło mi się w głowie ani nic. To było do mnie niepodobne, bo mam słabą głowę i normalnie już bym szalała albo rzygała. Ale dzisiaj widocznie miało do tego nie dojść.
- Pat .! - to był Lora - hej, słuchaj. Wiem, że to głupio wyjdzie, ale czy mój kuzyn mógłby tu wpaść .? Właśnie dzwoniła mama, że przyjechał z wujkiem i siedzi sam w domu. Jest naprawdę spoko .. czasem ma niewyparzony język, ale da się go znieść.
- Lora, wyluzuj. Niech wpada. Jedna osoba więcej nie zaszkodzi.
- Dzięki, jesteś kochana.
- No problemos.
Zaczęłam tańczyć dalej, ale nie trwało to długo, bo po chwili Anka do mnie podbiegła z wielkim bananem na twarzy. Nie wiedziałam co się dzieje, ale sama się uśmiechnęłam, bo wyglądało przekomicznie i jej uśmiech zawsze mnie zarażał.
- Coo .? - zapytałam, żeby wiedzieć czy mam się faktycznie z czego cieszyć.
- Nie uwierzysz kto tu jest .?
- Kto .?
- Zgadnij.
- Cóż, masz takiego banana na ryju, że albo sam Robert Pattinson wpadł na moje urodziny albo poznałaś jakiegoś mega przystojniaka.
- Lepiej kochana, lepiej.
- Lepiej niż Robert Pattinson .? No, no to to musi być ktoś naprawdę wyjątkowy.
- Mam taką nadzieję, że jestem wyjątkowy, kochanie .! - gdy usłyszałam ten głos za moimi plecami, myślałam, że się przesłyszałam. Odwróciłam się powoli i go zobaczyłam. To był Arek, mój były. Dwa lata temu wyjechał za granicę z rodzicami, więc zerwaliśmy, chociaż żadne z nas tego nie chciało. Był moją pierwszą prawdziwą miłością i myślałam, że już nigdy go nie zobaczę. A tymczasem on pojawia się na mojej osiemnastce.
- O .. Mój .. Boże. To naprawdę ty .? - rzuciłam mu się na szyję.
- O takim powitaniu marzyłem.
- Czemu nic nie mówiłeś, że przyjeżdżasz .?
- Bo to miała być niespodzianka.
- Kretyn. - popatrzyłam na niego morderczym wzrokiem, a po chwili wyszczerzyłam zęby - ale i tak cię kocham za to, że tu jesteś.
- Wiem, kochanie. Nie znamy się od dziś. - Usiedliśmy przy stoliku i zaczęliśmy rozmawiać o tym co się u nas pozmieniało. Nie wiedział o wypadku, śmierci mojej mamy i o tym, że mam ścisły umysł. Ja natomiast nie wiedziałam, że zrobił całkiem niezłą karierę w zespole grając na gitarze. Zwiedził chyba cały świat i postanowił zrobić sobie przerwę. Gadaliśmy i piliśmy ile się dało. Ja czułam już skutki wypicia tej ilości wódki. Miałam wrażenie, że wypiłam dwa razy więcej niż Arek. Nieźle już wstawiona, złapałam się na tym jak przyglądam się jego ustom i jak nieświadomie zaciągam się jego perfumami. Wróciły wspomnienia pięknych chwil. Gdyby nie wyjechał bylibyśmy parą idealną. Nigdy się nie kłóciliśmy. Dopiero teraz uświadomiłam sobie jak bardzo za nim tęskniłam. Muzyka grała głośno, miałam nawet wrażenie, że coraz głośniej. Przysunęłam się do niego i krzyknęłam, że nie słyszę co mówi. Arek tez się przysunął. Wtedy nasze twarze dzieliły może 2-3 cm. Gdy podniosłam lekko wzrok, przed oczami miałam jego usta. Lekko się uśmiechnęłam.
- Tęskniłem za Tobą. - powiedział i lekko pocałował moje usta. Chyba właśnie tego wtedy potrzebowałam.
- Ja też tęskniłam. - odpowiedziałam prawie szeptem i zaczęliśmy się całować. Nie obchodziło mnie nic co się działo wokół. Muzyka jakby przestała grać a ludzie wyszli na zewnątrz. Czułam jedynie smak jego ust i wirowanie w mojej głowie. Coś mnie ścisnęło w żołądku i myślałam, że zaraz zwymiotuję. Odsunęłam się od niego i powiedziałam zakrywając usta
- Przepraszam, ale chyba za dużo wypiłam - i wybiegłam z sali na dwór. Pobiegłam w stronę krzaków i zaczęłam wymiotować. Zaraz przyszła Ania i zaczęła wypytywać co się dzieje.
- Nic, tylko chyba za dużo wypiłam.
- Na pewno . ?
- Tak, spokojnie. Już mi lepiej.
- Przynieść ci coś .? Wodę, albo herbatę .?
- Nie, nie trzeba. Naprawdę.
Usiadłam na ziemi, żeby pooddychać jeszcze trochę świeżym powietrzem.
- No, to powiadaj jak było.
- Ale co .? - zaczęłam się z nią droczyć.
- Kocie, bez takich mi tu. Całowaliście się chyba z dobrą godzinę.
- Jezuuu .. naprawdę .? Dałabym sobie głowę uciąć, że to było kilka minut.
- No to właśnie ja straciłaś. - zaśmiałyśmy się.
- Chciałabyś z nim znowu być .?
- Nie wiem .. Poza tym on tu jest tylko na chwilę. Pewnie za tydzień znów gdzieś wyjedzie.
- Z tego co ja wiem, to wrócił na stałe, przynajmniej do wakacji. Ponoć wraca do szkoły i chce zdać maturę.
- Naprawdę .? Hmm .. to może coś z tego będzie. Ale pożyjemy, zobaczymy. - pogadałyśmy jeszcze przez chwilę, a potem kazałam przyjaciółce iść się bawić dalej. Ja jeszcze chciałam zostać tak na wszelki wypadek. Gdy zostałam sama, zaczęłam się zastanawiać, czy chcę wrócić do Arka. W sumie gdyby nie jego wyjazd to pewnie dalej bylibyśmy razem. Postanowiłam się przejść. Wróciłam tylko po kurtkę i upewniłam się, że nikt mnie widział. Szlam w stronę domu handlowego i cały czas miałam w głowie ten pocałunek. Od wyjazdu Arka z nikim innym się nie spotykałam. Czy to możliwe, że tyle czasu go kochałam i czekałam aż wróci .? Czy chcę z nim być .? Tak, chyba tak. Poczułam wibrację telefonu w kieszeni kurtki. Dostałam smsa od Damiana.
Ludzie schodzili się do 19. W połowie nie słuchałam już życzeń. Myślami byłam daleko, daleko stąd.
- Kocie, co się dzieje .? - z zamyśleń wyrwała mnie Ania.
- Co .? A .. nie nic. Wszystko gra, naprawdę. - uśmiechnęłam się i przytuliłam przyjaciółkę, a następnie poszłam usiąść przy swoim stoliku. Usiadłam za wielką rośliną w donicy tak, żeby nikt mnie nie widział.
- Nikki, gdzie jest Lora .? - spytała zdenerwowana Ania.
- Nie wiem, pewnie poszedł gdzieś z chłopakami. Ania czy coś się stało .? jesteś jakaś podenerwowana.
- Ah .. martwię się o Pat. Jest jakaś nieobecna i smutna. Nie chce powiedzieć co się dzieje. - Jeszcze tego mi brakowało. Musiałam pogadać z Anią i jakoś ją uspokoić, że wszystko gra. Tylko, że nie grało. Po co wgl zgodziłam się na te głupie urodziny .? Dziewczyny jeszcze chwilę o czymś gadały, ale ich nie słuchałam. Postanowiłam się dobrze bawić, albo przynajmniej udawać. Podeszłam do baru i zamówiłam dwie setki czystej. Wypiłam jedną po drugiej bez popijania i zamówiłam jeszcze drinka. Wzięłam go i poszłam do przyjaciół. Zaczęłam żartować i się bawić. Zdziwiłam się, że po wypiciu całego drinka nic mi nie było. Nie kręciło mi się w głowie ani nic. To było do mnie niepodobne, bo mam słabą głowę i normalnie już bym szalała albo rzygała. Ale dzisiaj widocznie miało do tego nie dojść.
- Pat .! - to był Lora - hej, słuchaj. Wiem, że to głupio wyjdzie, ale czy mój kuzyn mógłby tu wpaść .? Właśnie dzwoniła mama, że przyjechał z wujkiem i siedzi sam w domu. Jest naprawdę spoko .. czasem ma niewyparzony język, ale da się go znieść.
- Lora, wyluzuj. Niech wpada. Jedna osoba więcej nie zaszkodzi.
- Dzięki, jesteś kochana.
- No problemos.
Zaczęłam tańczyć dalej, ale nie trwało to długo, bo po chwili Anka do mnie podbiegła z wielkim bananem na twarzy. Nie wiedziałam co się dzieje, ale sama się uśmiechnęłam, bo wyglądało przekomicznie i jej uśmiech zawsze mnie zarażał.
- Coo .? - zapytałam, żeby wiedzieć czy mam się faktycznie z czego cieszyć.
- Nie uwierzysz kto tu jest .?
- Kto .?
- Zgadnij.
- Cóż, masz takiego banana na ryju, że albo sam Robert Pattinson wpadł na moje urodziny albo poznałaś jakiegoś mega przystojniaka.
- Lepiej kochana, lepiej.
- Lepiej niż Robert Pattinson .? No, no to to musi być ktoś naprawdę wyjątkowy.
- Mam taką nadzieję, że jestem wyjątkowy, kochanie .! - gdy usłyszałam ten głos za moimi plecami, myślałam, że się przesłyszałam. Odwróciłam się powoli i go zobaczyłam. To był Arek, mój były. Dwa lata temu wyjechał za granicę z rodzicami, więc zerwaliśmy, chociaż żadne z nas tego nie chciało. Był moją pierwszą prawdziwą miłością i myślałam, że już nigdy go nie zobaczę. A tymczasem on pojawia się na mojej osiemnastce.
- O .. Mój .. Boże. To naprawdę ty .? - rzuciłam mu się na szyję.
- O takim powitaniu marzyłem.
- Czemu nic nie mówiłeś, że przyjeżdżasz .?
- Bo to miała być niespodzianka.
- Kretyn. - popatrzyłam na niego morderczym wzrokiem, a po chwili wyszczerzyłam zęby - ale i tak cię kocham za to, że tu jesteś.
- Wiem, kochanie. Nie znamy się od dziś. - Usiedliśmy przy stoliku i zaczęliśmy rozmawiać o tym co się u nas pozmieniało. Nie wiedział o wypadku, śmierci mojej mamy i o tym, że mam ścisły umysł. Ja natomiast nie wiedziałam, że zrobił całkiem niezłą karierę w zespole grając na gitarze. Zwiedził chyba cały świat i postanowił zrobić sobie przerwę. Gadaliśmy i piliśmy ile się dało. Ja czułam już skutki wypicia tej ilości wódki. Miałam wrażenie, że wypiłam dwa razy więcej niż Arek. Nieźle już wstawiona, złapałam się na tym jak przyglądam się jego ustom i jak nieświadomie zaciągam się jego perfumami. Wróciły wspomnienia pięknych chwil. Gdyby nie wyjechał bylibyśmy parą idealną. Nigdy się nie kłóciliśmy. Dopiero teraz uświadomiłam sobie jak bardzo za nim tęskniłam. Muzyka grała głośno, miałam nawet wrażenie, że coraz głośniej. Przysunęłam się do niego i krzyknęłam, że nie słyszę co mówi. Arek tez się przysunął. Wtedy nasze twarze dzieliły może 2-3 cm. Gdy podniosłam lekko wzrok, przed oczami miałam jego usta. Lekko się uśmiechnęłam.
- Tęskniłem za Tobą. - powiedział i lekko pocałował moje usta. Chyba właśnie tego wtedy potrzebowałam.
- Ja też tęskniłam. - odpowiedziałam prawie szeptem i zaczęliśmy się całować. Nie obchodziło mnie nic co się działo wokół. Muzyka jakby przestała grać a ludzie wyszli na zewnątrz. Czułam jedynie smak jego ust i wirowanie w mojej głowie. Coś mnie ścisnęło w żołądku i myślałam, że zaraz zwymiotuję. Odsunęłam się od niego i powiedziałam zakrywając usta
- Przepraszam, ale chyba za dużo wypiłam - i wybiegłam z sali na dwór. Pobiegłam w stronę krzaków i zaczęłam wymiotować. Zaraz przyszła Ania i zaczęła wypytywać co się dzieje.
- Nic, tylko chyba za dużo wypiłam.
- Na pewno . ?
- Tak, spokojnie. Już mi lepiej.
- Przynieść ci coś .? Wodę, albo herbatę .?
- Nie, nie trzeba. Naprawdę.
Usiadłam na ziemi, żeby pooddychać jeszcze trochę świeżym powietrzem.
- No, to powiadaj jak było.
- Ale co .? - zaczęłam się z nią droczyć.
- Kocie, bez takich mi tu. Całowaliście się chyba z dobrą godzinę.
- Jezuuu .. naprawdę .? Dałabym sobie głowę uciąć, że to było kilka minut.
- No to właśnie ja straciłaś. - zaśmiałyśmy się.
- Chciałabyś z nim znowu być .?
- Nie wiem .. Poza tym on tu jest tylko na chwilę. Pewnie za tydzień znów gdzieś wyjedzie.
- Z tego co ja wiem, to wrócił na stałe, przynajmniej do wakacji. Ponoć wraca do szkoły i chce zdać maturę.
- Naprawdę .? Hmm .. to może coś z tego będzie. Ale pożyjemy, zobaczymy. - pogadałyśmy jeszcze przez chwilę, a potem kazałam przyjaciółce iść się bawić dalej. Ja jeszcze chciałam zostać tak na wszelki wypadek. Gdy zostałam sama, zaczęłam się zastanawiać, czy chcę wrócić do Arka. W sumie gdyby nie jego wyjazd to pewnie dalej bylibyśmy razem. Postanowiłam się przejść. Wróciłam tylko po kurtkę i upewniłam się, że nikt mnie widział. Szlam w stronę domu handlowego i cały czas miałam w głowie ten pocałunek. Od wyjazdu Arka z nikim innym się nie spotykałam. Czy to możliwe, że tyle czasu go kochałam i czekałam aż wróci .? Czy chcę z nim być .? Tak, chyba tak. Poczułam wibrację telefonu w kieszeni kurtki. Dostałam smsa od Damiana.
Gdzie Ty jesteś .? Wszyscy o Ciebie pytają .! Wracaj szybko.
Szłam i odpisywałam na wiadomość, że będę za jakieś 15 min. Właśnie przechodziłam przez pasy, kiedy usłyszałam motor. Ten dźwięk przypomniał mi noc wypadku. Popatrzyłam w bok i zobaczyłam światła tira. Stanęłam jak wryta. przez głowę przelatywały mi obrazy z tej felernej nocy. Nagle poczułam silne uderzenie a po chwili leżałam na ziemi. Na mnie leżał jakiś chłopak, a może facet, nie wiem.
- Oszalałaś .?! Chcesz się zabić czy co .?! - krzyczał powoli wstając. Ja patrzyłam na niego, ale było tak ciemno, że nie widziałam jego twarzy.
- Dlaczego mnie popchnąłeś .?
- Żartujesz, prawda .?
- Nie ważne. I dzięki. - pomógł mi wstać. Był ode mnie o głowę wyższy, co było rzadkością przy moim wzroście. Wciąż nie widziałam jego twarzy. Zaczęłam szukać swojego telefonu.
- Gdzie jest mój telefon .? Nie widzisz go gdzieś .?
- Słucham .?
- Pytałam, czy nie wiesz gdzie jest mój telefon. Głuchy jesteś czy co .?
- Uciekłaś z wariatkowa czy co .? Zamiast sprawdzić czy jesteś cała ty się martwisz o jakiś głupi telefon .?
- Nie uciekłam z żadnego wariatkowa .! - krzyknęłam. Miałam ochotę mu przywalić. Odwróciłam się jednak tylko i wróciłam na swoją imprezę. Gdy weszłam, wszyscy skierowali na mnie swój wzrok.
- Boooże Pat, czy ty możesz choć raz mnie tak nie straszyć .? Gdzieś ty była .? Czemu nie odpisałaś .? - Damian zasypywał mnie pytaniami. Ania objęła mnie w pasie i zaprowadziła do stolika. Wszyscy zgromadzili się wokół niego.
- Wracajcie do zabawy, a ty Damian zamknij się już. - opanowała sytuację i przyniosła mi gorącą herbatę, bo cała się trzęsłam z zimna. A może to był szok po tym co przed chwilą się stało .? Nie wiem. Jedno czego byłam pewna to to, że chciałam, żebym mnie ktoś przytulił.
- Wszystko w porządku, kocie .?
- Tak, dzięki, że się ich pozbyłaś.
- Nie ma sprawy. jak będziesz chciała pogadać, daj znać.
- Jasne.
- Zaraz wracam. Tylko tym razem nigdzie mi się nie ruszaj. - zagroziła z uśmiechem i odeszła. Siedziałam i patrzyłam się w ziemię. Po chwili ktoś usiadł obok mnie.
- Wiesz jeśli chcesz udawać, że nic się nie wydarzyło ... - tak to był Arek.
- Co .? Nie, dlaczego tak mówisz .?
- Hmm .. no nie wiem, może dlatego, że uciekłaś zaraz po naszym pocałunku .?
- Było mi po prostu niedobrze. Anka to potwierdzi. Potem poszłam na spacer, sama nawet nie wiem czemu. - złapałam go za rękę i lekko ścisnęłam.
- Czyli to nie ma związku ze mną .?
- Nie, na pewno nie.
- Miło mi to słyszeć. - uśmiechnął się i dał mi swoją bluzę, bo wciąż dygotałam. Potem mnie objął, a ja się w niego wtuliłam. Tego właśnie potrzebowałam. Siedzieliśmy tak chwilkę, aż się nie rozgrzałam. Wypiłam herbatę, która niewiele dała. Arek wpadał na pomysł, że parę drinków na pewno mnie rozgrzeje. Wypiłam więc dwa, a potem poszły większe procenty. Piliśmy całą paczką. Tym razem moja głowa zadziałała od razu, jak zawsze. Ale ponieważ to była moja osiemnastka postanowiłam się tym nie przejmować i piłam dalej. Znowu byłam sobą. Po chwili Lora się zerwał i pobiegł w stronę wejścia.
Ktoś zażartował, że pewnie ma słaby pęcherz i natura go wzywa. Zaczęliśmy się z niego śmiać. Po chwili wrócił, ale nie był sam. Zorientowałam się, że to pewnie ten jego kuzyn.
- Słuchajcie to jest mój kuzyn, Dawid.
- Cześć wszystkim - powiedział, a ja rozpoznałam jego głos. To był ten sam chłopak, który wcześniej wyzwał mnie od wariatek. Witał się z wszystkimi i próbował zapamiętać imiona, które Lora po kolei mówił. Byłam prawie na samym końcu. Gdy chłopak mnie zobaczył, trochę się zakłopotał.
- A to jest Pat, nasza kochana królowa.
- My się już znamy, prawda doktorze .?
- Tak, cześć. - zapadła głucha cisza. Nikt nie wiedział o co chodzi oprócz nas. Patrzyłam na niego złowrogo i myślałam, że zaraz wybuchnę. Na szczęście Arek to zauważył i szybko zareagował.
- A ja jestem Arek. - wstał i podał mu rękę. Gdy usiadł, objął mnie jedną ręką i zaczął gładzić po ramieniu. Wiedział, że to mnie uspokoi. Oderwałam wzrok od mojego nowego wroga i popatrzyłam na Arka, lekko się uśmiechając.
- Wszystko gra, kochanie .? - szepnął, oficjalnie już mój chłopak, całując mnie w głowę.
- Tak, w porządku - objęłam go w pasie. Przez resztę wieczoru czułam się nieswojo. Wszyscy byli zajęci nowym znajomym. Tylko Arek pamiętał, że też tam jestem i że to moje urodziny, więc całą swoją uwagę poświęciłam jemu. Gdy wychodziłam z łazienki Ania wzięła mnie na bok i zaczęła się jarać Dawidem.
- A ty wiesz, że on umie grać na gitarze .?
- No i .? Arek też potrafi.
- No, ale Arek jest twój. A Dawid ...
- Zaraz, zaraz .. on ci się podoba .?
- No spójrz na niego. Przecież jest śliczny i taki słodki. - Spojrzałam w stronę naszej paczki i dopiero teraz przypatrzyłam się nowemu. Faktycznie był ładny. Był szczupły i wysoki, miał brązowe, nieco nastroszone włosy. I nie wiem czemu, ale wydawało mi się, że ma też brązowe oczy, do których zawsze miałam słabość. Musiałam przyznać, był przystojny, ale też chamski i wredny. Poza tym miałam Arka.
Gdy wróciłyśmy do stolika, zauważyłam, że Arek bardzo się zaprzyjaźnił z nowym kolegą. Siedzieli obok siebie na kanapie i o czymś dyskutowali.
- Już jestem - powiedziałam, bo nie było już nigdzie miejsca, żebym mogła usiąść. Arek się przesunął tak, że wolne miejsce przypadało mi między nimi. nie pasowało mi to, ale co miałam zrobić, stać tam jak głupia i słuchać o czym gadają .? Wcisnęłam się więc między nich i wtuliłam w swojego chłopaka. Zauważyłam, że Dawid co chwilę na mnie zerka. To było irytujące.
- Dobra, co teraz pijemy .? - rzuciłam, bo miałam dość słuchania ich paplaniny o niczym.
- A co proponujesz solenizantko .? - rzucił Damian, co było do niego niepodobne.
- Cytrynóweczka .?
- Jestem za - odpowiedziały chórkiem dziewczyny.
- No to postanowione. - poszłam po kilka butelek i zaczęliśmy imprezę na nowo. Tym razem poszłam na całego i w pewnym momencie film mi się urwał.
Gdy obudziłam się rano, byłam w swoim nowym pokoju. Gdy się podniosłam, zaraz tego pożałowałam. Miałam ogromnego kaca. Na szczęście ktoś postawił mi szklankę wody na stoliku przy łóżku, która wypiłam na raz.
- Boże, dlaczego mnie nie powstrzymałeś. Powoli wygrzebałam się z łóżka i zauważyłam że mam na sobie dresy. Ciekawe kto mnie przebrał, mam nadzieję, że nie tata albo Damian. Powoli zeszłam na dół, gdzie doznałam szoku. W salonie siedzieli Damian z Niną, Lora z Nikki, Anka i oczywiście Arek.
- A co wy tu wszyscy robicie .?
- No, czekamy aż wstaniesz moja kochana wariatko. - Arek podszedł i dał mi przesłodkiego całusa.
- Czemu zaraz wariatko .? To, że śpię do południa po imprezie nie znaczy, że zwariowałam.
- Nie to nie jest powód, żeby cię tak nazywać. Ale to co robiłaś wczoraj ... to na pewno mnie usprawiedliwia.
- Coooo ja takiego robiłam .?!! - zapytałam zaskoczona.
- No siostra od tej strony to ja cię nie znałem. - wszyscy zaczęli się śmiać, a ja nie wiedziałam o co im chodzi.
- Czy ktoś mnie w końcu oświeci .? Serio, bo ja nic nie pamiętam.
- Kocie, poszłaś na maksa w nocy. Tańczyłaś na blacie z pustą butelką po cytrynówce.
- Ale to jeszcze nic. Koło 4 nad ranem wyszłaś na środek ulicy na boso i zatrzymywałaś każde auto jakie przejechało, mówiąc, że jesteś z policji i musisz przeprowadzić kontrolę pojazdu.
- O Boże.
- Ale to i tak jeszcze nic. Gdy po raz któryś weszłaś na blat, żeby zatańczyć zaczęłaś się rozbierać. Ściągnęłaś majtki i stanik i rzuciłaś nimi w ludzi. Potem wzięłaś się za rozpinanie sukienki ..
- Że co .?! Ale chyba mnie powstrzymaliście ..
- Siostra, byłaś taka szybka, że zanim się zorientowaliśmy byłaś już cała naga, ale muszę przyznać, że ciałko masz niezłe. - w tym momencie strzeliłam buraka, a oni wybuchnęli śmiechem. Tylko Arek, który wciąż mnie trzymał w objęciach, był w miarę poważny.
Było mi tak głupio ..
- Kocie, żartujemy. Zdążyłaś zdjąć tylko bieliznę, resztę pokazu przerwał twój Areczek. Wszedł szybko na blat i zeskoczył, trzymając cię na rękach. Prawdziwy rycerz w lśniącej zbroi, który ratuje swoją księżniczkę.
- Ale muszę, przyznać, że miałem chwilę słabości i chciałem się nie wtrącać.
- Jesteście okropni. Nie gadam z wami. - wyrwałam się z objęć chłopaka i pobiegłam na górę. Zrobiłam to oczywiście w żartach, ale wszyscy chyba wzięli to na poważnie. Zamknęłam drzwi od pokoju i poszłam w stronę garderoby. Nie chciało mi się jednak przebierać ani myć, więc rzuciłam się na łóżko. Po chwili usłyszałam pukanie. Nic nie odpowiedziałam, tylko schowałam głowę w poduszkach.
- Ej, nie martw się, kochanie. Wszyscy byli tak pijani, ze pewnie nawet tego nie pamiętają.
- Nie gadam z Tobą.
- Chyba jednak gadasz.
- Nie, nie gadam.
- Gadasz. - czułam jak siada obok mnie i pochyla się nade mną. Potem położył się na mnie i zaczął całować po szyi. - No przepraszam. Następnym razem zareaguję szybciej. Albo nie pozwolę ci tyle wypić.
- Obiecujesz .?
- Obiecuję.
Zrzuciłam go z siebie tak, że teraz leżał na plecach. Usiadłam na niego okrakiem i zaczęłam całować. Palcem błądziłam po jego torsie.
- Nie powinnaś tego robić.
- Czego .?
- Tego, co właśnie robisz.
- A to niby dlaczego .?
- Bo widzisz, to mnie podnieca, zwłaszcza jeśli jeszcze chodzi o ciebie.
- Ty chyba nie .. - zapadła cisza. - Nie zrobiłeś tego, prawda .?
- A co to ma za znaczenie .?
- Przespałeś się z jakąś czy nie .?
- A co jeśli powiem tak .?- Niby nic się nie stało, bo nie byliśmy wtedy razem, ale sam fakt, że miał inną, kiedy ja wciąż czekałam, zabolał. - Pat, niczego nie było. Kocham tylko ciebie, rozumiesz .?
- No przepraszam. Chyba byłam zazdrosna.
- Nie masz o co, naprawdę. - zaczęliśmy się całować, gdy do pokoju wparował Damian.
- Dobra, koniec tego kochania się, gołąbeczki. Musimy jechać posprzątać salę.
- Zaraz zejdziemy - powiedziałam i dalej całowałam swojego chłopaka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz