Translate

poniedziałek, 4 marca 2013

Rozdział XXXIX


Po rozmowie z bratem i tatą od razu poprawił mi się humor. Tacie oczywiście powiedziałam, że wszystko gra, Tunezja jest super i te wakacje na pewno zapamiętam do końca życia. Pytał kiedy wracam i czy już wiem jaki kierunek studiów wybieram. Powiedziałam mu, że na razie chyba nie myślę o studiach, zrobię film i zobaczę co dalej. Damian natomiast sam domyślił się, że coś nie gra i jak to on twierdził, rozpoznał to moim głosie, ale jestem pewna, że Ania maczała w tym palce. I tak bym powiedziała mu prawdę. Nigdy nie miałam przed nim tajemnic, więc po co je mieć teraz .?
- Gdzie poszli chłopcy .?
- Sebek miał jakąś braterską sprawę. – W życiu nie musiałam się tak namęczyć, żeby nie spojrzeć w ich stronę. Rany .. nie znałam się od tej strony. Jeszcze nigdy nie interesował mnie każdy szczegół z życia jakiegoś przyjaciela. Z Anią było tak, że nawet jak nie chciałam o czymś wiedzieć to i tak wiedziałam. Taka już była. Ale za to ją właśnie kochałam. Ale z chłopakami, a właściwie to chodziło o Tomiego, było inaczej. Najchętniej bym mu jakiś nadajnik wszczepiła, żeby zawsze wiedzieć co się z nim dzieje, o czym teraz rozmawia, myśli, co robi .. no wszystko normalnie.
- Aż nie mogę uwierzyć, że są spokrewnieni z Dawidem.
- Hej Pat .. na którego z braci stawiasz .?
- Coo .?
- No taka gra .. którego z szefów wolisz .? – już chciałam odpowiedzieć, że na Tomiego, ale ugryzłam się w język. Dziwnie by to wyglądało, gdybym bez zastanowienia odpowiedziała. Już i tak czułam, że jestem jakoś obserwowana jak jestem z nim „sam na sam”.
- Żadnego …
- No weeeeź .. takiej odpowiedzi nie ma. No dawaj .. Jest trzy do jednego dla Tomiego.
- No, ale to trochę nie fair .. Sebka poznałam dopiero dzisiaj. Zagramy znów za parę dni to Wam powiem.
- Skąd Ty się urwałaś dziewczyno .? Jesteś pierwsza, która zwraca uwagę na osobowość.
- O czym gadacie, lejdis .? Na pewno o mnie, prawda .? – chłopcy właśnie do nas wrócili. Przesunęłyśmy się trochę z Anią i Sebek usiadł koło mnie. Tomi dorzucił węgla do ognia i przykucną, rozrzucając trochę popiół. Ogień tak ładnie oświetlał mu twarz, a w oczach odbijał się płomień. Wyglądało to teraz jakby miał taką iskierkę w oczach, która tam sobie właśnie zamieszkała.
- A wymyśliłyśmy grę, którego szefa byśmy wolały dla siebie. No i Pat trochę oszukuje.
- Hmm .. nie ładnie oszukiwać. Ale w sumie jak tu można oszukać, są przecież tylko dwie odpowiedzi, a właściwie jedna – brzmi Sebek .!
- Ha.ha. jak na razie masz jeden na cztery.
- Coo .?! Zwalniam Was wszystkich .! – wszyscy się śmiali, nawet Tomi. A jego białe ząbki tak ładnie błyszczały. Nie myślałam logicznie w tym momencie. W głowie miałam teraz tylko Tomiego przed ogniskiem i wychwytywałam wszystkie szczegóły, które były widoczne dopiero teraz w świetle ognia. – A tak serio .. Pat czekamy na Twoją odpowiedź, błagam podnieś trochę mój ranking.
- Pat twierdzi, że jest zbyt wcześnie, żeby mogła określić, którego z Was woli, bo zna Cię dopiero jeden dzień. Która dziewczyna teraz dba o charakter chłopaka .? Chodzi o to, żeby był ładny i nie było wstydu jak z nim wyjdziesz na miasto. Ona jest serio z innej planety. Z takiej gdzie urodę rozdają za darmo, i uczą, że u chłopaka liczy się osobowość, nie wygląd. – Nie odzywałam się nawet, bo nie było sensu. Dziewczyny były pijane, i było to widać gołym okiem. Poza tym zauważyłam, że jak Wiki to mówiła, Tomi patrząc ciągle w ogień, lekko się uśmiechnął. Nic tylko zrobić mu zdjęcie. Potem już wgl nie docierało do mnie o czym gadają, bo chłopak podniósł swój wzrok i nasze spojrzenia się spotkały. Było po mnie. Czułam jak mnie ten jego wzrok przyciąga, ale ja nie mogę się ruszyć. Te jego czarne oczy z tym odbijającym się płomyczkiem w oczach. Czułam się w tym momencie jak skała. Nie byłam w stanie zrobić niczego, oprócz patrzenia mu w te oczy. Nie mam pojęcia ile tak na siebie patrzyliśmy, ale pewnie by to trwało w nieskończoność, gdyby Ania mnie nie szturchnęła, bo ogólnie Sebek stał nade mną z butelką piwa.
- Nie dzięki, dzisiaj nie mogę, brałam leki – no tak. Były w tygodniu dwa takie dni, kiedy musiałam je brać rano i w tym dniu nie mogłam pić alkoholu. Trzymałam się tej reguły, bo dwa dni w tygodniu to żadne wyrzeczenie, a jakoś nie uśmiecha mi się kolejna operacja i pobyt w szpitalu.
- Leki .? Jakie .? Chora jesteś .?
- No tak jakby. – jego spojrzenie wręcz błagało, żebym powiedziała coś więcej, co nie za bardzo mi się uśmiechało. Odwróciłam wzrok i zauważyłam, że wszyscy są ciekawi. Jedynie Tomi bawił się piaskiem obok ogniska z miną, której nie umiałam odczytać. – Em .. w sylwestra miałam wypadek, dość poważny .. – rany jak ja nie lubiłam tego opowiadać, mówić o tym i wgl przypominać sobie tę noc. Te światła motoru, przerażona twarz mamy. - .. miesiąc leżałam w śpiączce. Po jakimś czasie w głowie pojawił mi się guz, który wycieli, ale muszę jeszcze przez pół roku brać leki.
- Ale nie umrzesz nam tu .?
- Nie, nie umrę .. – uśmiechnął się i dał piwo dziewczynom. Sebek od razu zmienił temat, więc jakby odeszłam w zapomniane, ale czułam po prostu jak do oczu napływają mi łzy. Ciągle czułam się winna śmierci mamy. Gdybym tylko usłyszała ten głupi telefon za pierwszym razem, wszystko potoczyłoby się inaczej. Ania złapała mnie za rękę, którą lekko uścisnęłam. Posiedziałam chwilę w ciszy ze wszystkimi, ale w końcu musiałam odejść. Chociaż na chwilkę, przez minutę pobyć sama. Poszłam w stronę samochodu i wsiadłam do środka nie zamykając drzwi. Wtedy też zauważyłam, że Kiara pobiegła za mną, więc ją wzięłam na kolana.
- Widzisz mała, to nigdy nie będzie proste. Zachciało mi się sylwestra, co .? Pieprzony wypadek. I pieprzony telefon. Gdyby nie to moja mama by żyła, no i Twoja pewnie też. Nie miałabym wycinanego żadnego guza, nie brałabym żadnych leków i mogłabym wziąć to cholerne piwo i nic nikomu nie opowiadać. Mamy przesrane kochana. – Kiara tylko ziewnęła, dając mi do zrozumienia, że ma totalnie wyjebane na to, co mówię. Wtedy też pojawił się Tomi.
- Hej .. trzymasz się jakoś .?
- Jakoś .. w końcu muszę. – uśmiechnęłam się, albo raczej zrobiłam jakiś grymas. – Siadasz .?
- Tsa .. a może się przejdziemy .? Jest ładna noc, choć dość chłodna. – dopiero gdy to powiedział, poczułam ciarki i aż się zatrzęsłam.
- Czemu nie. – zamknęłam Kiarę w samochodzie, biorąc jeszcze jakąś cienką bluzę. Szliśmy jakiś czas w ciszy, ale zorientowałam się dopiero po jakimś czasie, bo się totalnie zamyśliłam. Aż mi się głupio zrobiło.
- Więc .. Ania Cię do mnie przysłała .?
- Sama chciała przyjść. Ale ją zatrzymałem – znów patrzył na mnie tymi swoimi hipnotyzującymi oczami. Gdybym była jakimś dzikim zwierzęciem, to bym się na niego teraz rzuciła. Uśmiechnęłam się. Ostatnio bardzo często uśmiechałam się bez większego powodu. Nie wiedziałam co innego mogłabym zrobić w tym momencie. – Słuchaj … słyszałem kawałek tego co mówiłaś do Kiary. Więc masz ją od samego początku .? Co się stało z jej mamą .?
- Musieliśmy z tatą ją uśpić. Miała raka. Tara miała już ponad 16 lat, więc prędzej czy później byśmy ją i tak pożegnali, ale nie sądziłam, że stanie się to tak szybko po .. – czy już zawsze będę się wahać zanim to powiem .? - .. po śmierci mojej mamy.
- Musi być Ci ciężko.
- Nie jest tak źle. Ania jest zawsze przy mnie .. Dawid też był. No i mam starszego brata, który naprawdę staje na głowie, żeby wszystko grało. Właściwie to on mnie wychował, wiesz .. rodzice wiecznie byli w pracy, ale niczego nam nie brakowało.
- Z wyjątkiem miłości. I poczucia bezpieczeństwa, może.
- Tak. Nie rozmawiałeś przypadkiem z Anią na mój temat .?
- Wspomniała coś, że masz ciężko w domu, że wraz z bratem wychowujecie 5-letnią siostrę, ale on ma zamiar się oświadczyć i wynieść z domu. Ale nie mówiła nic o wypadku, czy śmierci Twojej mamy.
- To właściwie jedno. – spojrzał na mnie pytającym wzrokiem – Moja mama zginęła w tym wypadku. Wracałyśmy z mojej imprezy sylwestrowej i bum. Obudziłam się po miesiącu, dowiedziałam się, że zginęła na miejscu, a jakiś czas potem pojawił się mój guz. Ogólnie na cztery ostatnie miesiące mojej nauki spędziłam tylko dwa w szkole.
- Dałaś radę chociaż w połowie nadrobić materiał .?
- Dałam radę cały, a nawet nieco więcej. Ale pomówmy o czymś przyjemniejszym. Jak na razie zaciskam mocno pięści, gdy Ci o tym mówię, żeby się nie rozkleić. – Zatrzymał się, a ja wraz z nim, robiąc minę myśliciela. Potem wziął moje ręce i „otworzył” moje pięści, które w tym momencie nie były już zaciśnięte, ale miałam wrażenie, że nie należą do mnie. Były jakieś takie obezwładnione, jakbym nie miała w nich żadnych mięśni.
- Pozwól łzom lecieć jeśli chcą. Ja też czasem płaczę. – bawił się tak moimi rękami, a ja obserwowałam jego wyraz twarzy. W pewnym momencie splotłam swoje palce z jego. Spojrzał na mnie i tak staliśmy, tonąc w swoich spojrzeniach. Czułam, że roztapiam się jak lód w jego ciepłych dłoniach. Staliśmy tak blisko siebie, dzieliły nas jedynie centymetry, ale jednak za daleko. Chciałam go poczuć przy sobie, wtulić się w niego i zostać tak na zawsze. Ale dostałam więcej niż chciałam. Gładził mój policzek ręką, a ja czułam ciarki, które głównie owładnęły mój kręgosłup, plecy, szyję. Nie wiem co się ze mną działo w tym momencie. Położyłam mu swoją prawą rękę na sercu, ciągle patrząc na jego twarz, która po chwili znikła bo zamknęłam oczy. Gdy tylko nasze usta się spotkały, poczułam w brzuchu coś dziwnego. Coś czego nigdy nie doświadczyłam. Czy to były te słynne motyle .? Tomi odsunął się na chwilę, przerywając nasz pocałunek i spoglądając mi w oczy, ale wciąż mogłam poczuć jego oddech na swojej twarzy. Chciałam więcej, więcej tych motyli w moim brzuchu, tego dziwnego czegoś. Oddałam jego pocałunek, motyle powróciły i nie chciałam, żeby odeszły. Nasze języki w końcu się spotkały, ciała do siebie przylegały, a motyle szalały. Ten pocałunek był zupełnie inny niż te, które dotychczas przeżyłam. Był tak intensywny, że wszystkie moje zmysły wariowały. Nie miałam pojęcia co we mnie wstąpiło, ale było to fajne. Przyjemne i miłe. Moje palce wręcz wnikały w jego włosy, opuszki palców gładziły jego szyję. Tomi natomiast złapał mnie za uda i podniósł, opierając mnie na swoich biodrach, wokół których oplotłam nogi. Nie wiem czy to ja byłam aż tak lekka, czy po prostu on tak silny, ale przytrzymywał mnie tylko jedną ręką, a drugą oplótł wokół moich pleców i dociskał do siebie. Tak naprawdę tylko to się w tym momencie liczyło. Dotyk tej drugiej osoby. Dopiero gdy brakowało nam tchu, nasz pocałunek z języczkiem przerodził się w znów lekki i delikatny pocałunek. Tomi powoli opuścił mnie na ziemię i przez chwilę staliśmy jeszcze stykając się nosami i dysząc sobie w twarze. Nie mogłam dłużej udawać, że nic między nami nie ma. Byłam zbyt słaba, żeby z tym walczyć. Co ważniejsze, wcale nie chciałam z tym walczyć. Chciałam, żeby to trwało i nigdy się nie skończyło. Chciałam Tomiego. Bardziej niż czegokolwiek innego na tym świecie. Ten jeden pocałunek uświadomił mi to, czego nie dopuszczałam do siebie przez ostatnie dni. Nie mogliśmy się od siebie oderwać. Byłam przy nim tak drobniutka, że jakby chciał mógłby mnie tak objąć, że nikt by mnie nie zauważył. Przepięknie się uśmiechał, zarażając mnie. Po raz kolejny mnie pocałował, gładził policzek a ja byłam szczęśliwa. W tym momencie nie byłam nawet zła na Dawida za to co zrobił.
- Mogłabym dzisiaj nie wracać do reszty i zostać tu.
- Nie musimy do nich wracać. Samochód pewnie nadal jest pusty, no prawie  jeśli liczymy Kiarę no i  będzie cieplej.
Wróciliśmy więc, co chwilę stając i się całując, bo żadne z nas nie chciało choć na chwilę oderwać się od drugiego.. Niezauważeni przemknęliśmy do samochodu, w którym się schowaliśmy i siedząc z tyłu, przytuleni do siebie, całowaliśmy się. Gdy poczułam zmęczenie, Tomi rozłożył oparcie wszystkich trzech miejsc, wchodząc w bagażnik, dzięki czemu powstało taki mini łóżeczko. Dla Ani położył oparcie przedniego siedzenia po stronie pasażera. Poszedł po koce i poduszki do innego samochodu i jeden komplet rozłożył Ani, a drugi wziął dla nas. Zajął swoje poprzednie miejsce, Kiara też znalazła sobie wygodną pozycję i tak leżąc zasnęliśmy.

1 komentarz:

  1. Ej, pacz! Znalazłam osobę dziwniejszą ode mnie! Nie no, jestem pod wrażeniem! A myślałam, że to niemożliwe. Jesteś nią Ty!
    A tak na serio, to trochę nie ogarniam Twojej logiki, no ale dobra... mniejsza z tym :p Chociaż muszę Ci powiedzieć, że Twój blog nie jest jedynym, na którym widzę tego typu błąd. Dobra, przejdę może do rozdziału :)
    Ogólnie mi się podobał, szczególnie te wyznania Patt. Serio musi być silna, żeby to tak opowiadać, ja to ludziom nie mówię od czego mam bliznę na brzuchu, a w sumie nikogo przez nią nie straciłam, nawet nie pamiętam kiedy mi ją zrobiono xd Ale nie mówię o tym, a Patt potrafi. Wow.
    No, a później te motyle w brzuchu xd Czyżby Patt miała mieć nowego chłopaka? No weeeź, bo ja nie wiem i się tu zadręczam z kim ostatecznie będzie i czy w ogóle z kimkolwiek.
    Dobra, nie wiem co mam pisać xd Czekam na nowy :)
    Pozdrawiam!
    Tina ;*

    OdpowiedzUsuń