Po rozmowie z bratem i tatą od
razu poprawił mi się humor. Tacie oczywiście powiedziałam, że wszystko gra,
Tunezja jest super i te wakacje na pewno zapamiętam do końca życia. Pytał kiedy
wracam i czy już wiem jaki kierunek studiów wybieram. Powiedziałam mu, że na
razie chyba nie myślę o studiach, zrobię film i zobaczę co dalej. Damian
natomiast sam domyślił się, że coś nie gra i jak to on twierdził, rozpoznał to
moim głosie, ale jestem pewna, że Ania maczała w tym palce. I tak bym
powiedziała mu prawdę. Nigdy nie miałam przed nim tajemnic, więc po co je mieć
teraz .?
- Gdzie poszli chłopcy .?
- Sebek miał jakąś braterską
sprawę. – W życiu nie musiałam się tak namęczyć, żeby nie spojrzeć w ich
stronę. Rany .. nie znałam się od tej strony. Jeszcze nigdy nie interesował
mnie każdy szczegół z życia jakiegoś przyjaciela. Z Anią było tak, że nawet jak
nie chciałam o czymś wiedzieć to i tak wiedziałam. Taka już była. Ale za to ją
właśnie kochałam. Ale z chłopakami, a właściwie to chodziło o Tomiego, było
inaczej. Najchętniej bym mu jakiś nadajnik wszczepiła, żeby zawsze wiedzieć co
się z nim dzieje, o czym teraz rozmawia, myśli, co robi .. no wszystko
normalnie.
- Aż nie mogę uwierzyć, że są
spokrewnieni z Dawidem.
- Hej Pat .. na którego z braci
stawiasz .?
- Coo .?
- No taka gra .. którego z szefów
wolisz .? – już chciałam odpowiedzieć, że na Tomiego, ale ugryzłam się w język.
Dziwnie by to wyglądało, gdybym bez zastanowienia odpowiedziała. Już i tak
czułam, że jestem jakoś obserwowana jak jestem z nim „sam na sam”.
- Żadnego …
- No weeeeź .. takiej odpowiedzi
nie ma. No dawaj .. Jest trzy do jednego dla Tomiego.
- No, ale to trochę nie fair ..
Sebka poznałam dopiero dzisiaj. Zagramy znów za parę dni to Wam powiem.
- Skąd Ty się urwałaś dziewczyno
.? Jesteś pierwsza, która zwraca uwagę na osobowość.
- O czym gadacie, lejdis .? Na
pewno o mnie, prawda .? – chłopcy właśnie do nas wrócili. Przesunęłyśmy się
trochę z Anią i Sebek usiadł koło mnie. Tomi dorzucił węgla do ognia i
przykucną, rozrzucając trochę popiół. Ogień tak ładnie oświetlał mu twarz, a w
oczach odbijał się płomień. Wyglądało to teraz jakby miał taką iskierkę w
oczach, która tam sobie właśnie zamieszkała.
- A wymyśliłyśmy grę, którego
szefa byśmy wolały dla siebie. No i Pat trochę oszukuje.
- Hmm .. nie ładnie oszukiwać.
Ale w sumie jak tu można oszukać, są przecież tylko dwie odpowiedzi, a
właściwie jedna – brzmi Sebek .!
- Ha.ha. jak na razie masz jeden
na cztery.
- Coo .?! Zwalniam Was wszystkich
.! – wszyscy się śmiali, nawet Tomi. A jego białe ząbki tak ładnie błyszczały.
Nie myślałam logicznie w tym momencie. W głowie miałam teraz tylko Tomiego
przed ogniskiem i wychwytywałam wszystkie szczegóły, które były widoczne
dopiero teraz w świetle ognia. – A tak serio .. Pat czekamy na Twoją odpowiedź,
błagam podnieś trochę mój ranking.
- Pat twierdzi, że jest zbyt
wcześnie, żeby mogła określić, którego z Was woli, bo zna Cię dopiero jeden
dzień. Która dziewczyna teraz dba o charakter chłopaka .? Chodzi o to, żeby był
ładny i nie było wstydu jak z nim wyjdziesz na miasto. Ona jest serio z innej
planety. Z takiej gdzie urodę rozdają za darmo, i uczą, że u chłopaka liczy się
osobowość, nie wygląd. – Nie odzywałam się nawet, bo nie było sensu. Dziewczyny
były pijane, i było to widać gołym okiem. Poza tym zauważyłam, że jak Wiki to
mówiła, Tomi patrząc ciągle w ogień, lekko się uśmiechnął. Nic tylko zrobić mu
zdjęcie. Potem już wgl nie docierało do mnie o czym gadają, bo chłopak podniósł
swój wzrok i nasze spojrzenia się spotkały. Było po mnie. Czułam jak mnie ten
jego wzrok przyciąga, ale ja nie mogę się ruszyć. Te jego czarne oczy z tym
odbijającym się płomyczkiem w oczach. Czułam się w tym momencie jak skała. Nie
byłam w stanie zrobić niczego, oprócz patrzenia mu w te oczy. Nie mam pojęcia
ile tak na siebie patrzyliśmy, ale pewnie by to trwało w nieskończoność, gdyby
Ania mnie nie szturchnęła, bo ogólnie Sebek stał nade mną z butelką piwa.
- Nie dzięki, dzisiaj nie mogę,
brałam leki – no tak. Były w tygodniu dwa takie dni, kiedy musiałam je brać
rano i w tym dniu nie mogłam pić alkoholu. Trzymałam się tej reguły, bo dwa dni
w tygodniu to żadne wyrzeczenie, a jakoś nie uśmiecha mi się kolejna operacja i
pobyt w szpitalu.
- Leki .? Jakie .? Chora jesteś
.?
- No tak jakby. – jego spojrzenie
wręcz błagało, żebym powiedziała coś więcej, co nie za bardzo mi się
uśmiechało. Odwróciłam wzrok i zauważyłam, że wszyscy są ciekawi. Jedynie Tomi
bawił się piaskiem obok ogniska z miną, której nie umiałam odczytać. – Em .. w
sylwestra miałam wypadek, dość poważny .. – rany jak ja nie lubiłam tego
opowiadać, mówić o tym i wgl przypominać sobie tę noc. Te światła motoru,
przerażona twarz mamy. - .. miesiąc leżałam w śpiączce. Po jakimś czasie w
głowie pojawił mi się guz, który wycieli, ale muszę jeszcze przez pół roku brać
leki.
- Ale nie umrzesz nam tu .?
- Nie, nie umrę .. – uśmiechnął
się i dał piwo dziewczynom. Sebek od razu zmienił temat, więc jakby odeszłam w
zapomniane, ale czułam po prostu jak do oczu napływają mi łzy. Ciągle czułam
się winna śmierci mamy. Gdybym tylko usłyszała ten głupi telefon za pierwszym
razem, wszystko potoczyłoby się inaczej. Ania złapała mnie za rękę, którą lekko
uścisnęłam. Posiedziałam chwilę w ciszy ze wszystkimi, ale w końcu musiałam
odejść. Chociaż na chwilkę, przez minutę pobyć sama. Poszłam w stronę samochodu
i wsiadłam do środka nie zamykając drzwi. Wtedy też zauważyłam, że Kiara
pobiegła za mną, więc ją wzięłam na kolana.
- Widzisz mała, to nigdy nie
będzie proste. Zachciało mi się sylwestra, co .? Pieprzony wypadek. I pieprzony
telefon. Gdyby nie to moja mama by żyła, no i Twoja pewnie też. Nie miałabym
wycinanego żadnego guza, nie brałabym żadnych leków i mogłabym wziąć to
cholerne piwo i nic nikomu nie opowiadać. Mamy przesrane kochana. – Kiara tylko
ziewnęła, dając mi do zrozumienia, że ma totalnie wyjebane na to, co mówię. Wtedy
też pojawił się Tomi.
- Hej .. trzymasz się jakoś .?
- Jakoś .. w końcu muszę. –
uśmiechnęłam się, albo raczej zrobiłam jakiś grymas. – Siadasz .?
- Tsa .. a może się przejdziemy
.? Jest ładna noc, choć dość chłodna. – dopiero gdy to powiedział, poczułam
ciarki i aż się zatrzęsłam.
- Czemu nie. – zamknęłam Kiarę w
samochodzie, biorąc jeszcze jakąś cienką bluzę. Szliśmy jakiś czas w ciszy, ale
zorientowałam się dopiero po jakimś czasie, bo się totalnie zamyśliłam. Aż mi
się głupio zrobiło.
- Więc .. Ania Cię do mnie
przysłała .?
- Sama chciała przyjść. Ale ją
zatrzymałem – znów patrzył na mnie tymi swoimi hipnotyzującymi oczami. Gdybym
była jakimś dzikim zwierzęciem, to bym się na niego teraz rzuciła. Uśmiechnęłam
się. Ostatnio bardzo często uśmiechałam się bez większego powodu. Nie
wiedziałam co innego mogłabym zrobić w tym momencie. – Słuchaj … słyszałem
kawałek tego co mówiłaś do Kiary. Więc masz ją od samego początku .? Co się
stało z jej mamą .?
- Musieliśmy z tatą ją uśpić.
Miała raka. Tara miała już ponad 16 lat, więc prędzej czy później byśmy ją i
tak pożegnali, ale nie sądziłam, że stanie się to tak szybko po .. – czy już
zawsze będę się wahać zanim to powiem .? - .. po śmierci mojej mamy.
- Musi być Ci ciężko.
- Nie jest tak źle. Ania jest
zawsze przy mnie .. Dawid też był. No i mam starszego brata, który naprawdę
staje na głowie, żeby wszystko grało. Właściwie to on mnie wychował, wiesz ..
rodzice wiecznie byli w pracy, ale niczego nam nie brakowało.
- Z wyjątkiem miłości. I poczucia
bezpieczeństwa, może.
- Tak. Nie rozmawiałeś
przypadkiem z Anią na mój temat .?
- Wspomniała coś, że masz ciężko
w domu, że wraz z bratem wychowujecie 5-letnią siostrę, ale on ma zamiar się
oświadczyć i wynieść z domu. Ale nie mówiła nic o wypadku, czy śmierci Twojej
mamy.
- To właściwie jedno. – spojrzał
na mnie pytającym wzrokiem – Moja mama zginęła w tym wypadku. Wracałyśmy z
mojej imprezy sylwestrowej i bum. Obudziłam się po miesiącu, dowiedziałam się,
że zginęła na miejscu, a jakiś czas potem pojawił się mój guz. Ogólnie na
cztery ostatnie miesiące mojej nauki spędziłam tylko dwa w szkole.
- Dałaś radę chociaż w połowie
nadrobić materiał .?
- Dałam radę cały, a nawet nieco
więcej. Ale pomówmy o czymś przyjemniejszym. Jak na razie zaciskam mocno
pięści, gdy Ci o tym mówię, żeby się nie rozkleić. – Zatrzymał się, a ja wraz z
nim, robiąc minę myśliciela. Potem wziął moje ręce i „otworzył” moje pięści,
które w tym momencie nie były już zaciśnięte, ale miałam wrażenie, że nie
należą do mnie. Były jakieś takie obezwładnione, jakbym nie miała w nich
żadnych mięśni.
- Pozwól łzom lecieć jeśli chcą.
Ja też czasem płaczę. – bawił się tak moimi rękami, a ja obserwowałam jego
wyraz twarzy. W pewnym momencie splotłam swoje palce z jego. Spojrzał na mnie i
tak staliśmy, tonąc w swoich spojrzeniach. Czułam, że roztapiam się jak lód w
jego ciepłych dłoniach. Staliśmy tak blisko siebie, dzieliły nas jedynie
centymetry, ale jednak za daleko. Chciałam go poczuć przy sobie, wtulić się w
niego i zostać tak na zawsze. Ale dostałam więcej niż chciałam. Gładził mój
policzek ręką, a ja czułam ciarki, które głównie owładnęły mój kręgosłup,
plecy, szyję. Nie wiem co się ze mną działo w tym momencie. Położyłam mu swoją
prawą rękę na sercu, ciągle patrząc na jego twarz, która po chwili znikła bo
zamknęłam oczy. Gdy tylko nasze usta się spotkały, poczułam w brzuchu coś
dziwnego. Coś czego nigdy nie doświadczyłam. Czy to były te słynne motyle .?
Tomi odsunął się na chwilę, przerywając nasz pocałunek i spoglądając mi w oczy,
ale wciąż mogłam poczuć jego oddech na swojej twarzy. Chciałam więcej, więcej
tych motyli w moim brzuchu, tego dziwnego czegoś. Oddałam jego pocałunek,
motyle powróciły i nie chciałam, żeby odeszły. Nasze języki w końcu się
spotkały, ciała do siebie przylegały, a motyle szalały. Ten pocałunek był
zupełnie inny niż te, które dotychczas przeżyłam. Był tak intensywny, że
wszystkie moje zmysły wariowały. Nie miałam pojęcia co we mnie wstąpiło, ale
było to fajne. Przyjemne i miłe. Moje palce wręcz wnikały w jego włosy, opuszki
palców gładziły jego szyję. Tomi natomiast złapał mnie za uda i podniósł,
opierając mnie na swoich biodrach, wokół których oplotłam nogi. Nie wiem czy to
ja byłam aż tak lekka, czy po prostu on tak silny, ale przytrzymywał mnie tylko
jedną ręką, a drugą oplótł wokół moich pleców i dociskał do siebie. Tak
naprawdę tylko to się w tym momencie liczyło. Dotyk tej drugiej osoby. Dopiero
gdy brakowało nam tchu, nasz pocałunek z języczkiem przerodził się w znów lekki
i delikatny pocałunek. Tomi powoli opuścił mnie na ziemię i przez chwilę
staliśmy jeszcze stykając się nosami i dysząc sobie w twarze. Nie mogłam dłużej
udawać, że nic między nami nie ma. Byłam zbyt słaba, żeby z tym walczyć. Co
ważniejsze, wcale nie chciałam z tym walczyć. Chciałam, żeby to trwało i nigdy
się nie skończyło. Chciałam Tomiego. Bardziej niż czegokolwiek innego na tym
świecie. Ten jeden pocałunek uświadomił mi to, czego nie dopuszczałam do siebie
przez ostatnie dni. Nie mogliśmy się od siebie oderwać. Byłam przy nim tak
drobniutka, że jakby chciał mógłby mnie tak objąć, że nikt by mnie nie
zauważył. Przepięknie się uśmiechał, zarażając mnie. Po raz kolejny mnie
pocałował, gładził policzek a ja byłam szczęśliwa. W tym momencie nie byłam
nawet zła na Dawida za to co zrobił.
- Mogłabym dzisiaj nie wracać do
reszty i zostać tu.
- Nie musimy do nich wracać.
Samochód pewnie nadal jest pusty, no prawie
jeśli liczymy Kiarę no i będzie
cieplej.
Wróciliśmy więc, co chwilę stając
i się całując, bo żadne z nas nie chciało choć na chwilę oderwać się od
drugiego.. Niezauważeni przemknęliśmy do samochodu, w którym się schowaliśmy i
siedząc z tyłu, przytuleni do siebie, całowaliśmy się. Gdy poczułam zmęczenie,
Tomi rozłożył oparcie wszystkich trzech miejsc, wchodząc w bagażnik, dzięki
czemu powstało taki mini łóżeczko. Dla Ani położył oparcie przedniego siedzenia
po stronie pasażera. Poszedł po koce i poduszki do innego samochodu i jeden
komplet rozłożył Ani, a drugi wziął dla nas. Zajął swoje poprzednie miejsce,
Kiara też znalazła sobie wygodną pozycję i tak leżąc zasnęliśmy.
Ej, pacz! Znalazłam osobę dziwniejszą ode mnie! Nie no, jestem pod wrażeniem! A myślałam, że to niemożliwe. Jesteś nią Ty!
OdpowiedzUsuńA tak na serio, to trochę nie ogarniam Twojej logiki, no ale dobra... mniejsza z tym :p Chociaż muszę Ci powiedzieć, że Twój blog nie jest jedynym, na którym widzę tego typu błąd. Dobra, przejdę może do rozdziału :)
Ogólnie mi się podobał, szczególnie te wyznania Patt. Serio musi być silna, żeby to tak opowiadać, ja to ludziom nie mówię od czego mam bliznę na brzuchu, a w sumie nikogo przez nią nie straciłam, nawet nie pamiętam kiedy mi ją zrobiono xd Ale nie mówię o tym, a Patt potrafi. Wow.
No, a później te motyle w brzuchu xd Czyżby Patt miała mieć nowego chłopaka? No weeeź, bo ja nie wiem i się tu zadręczam z kim ostatecznie będzie i czy w ogóle z kimkolwiek.
Dobra, nie wiem co mam pisać xd Czekam na nowy :)
Pozdrawiam!
Tina ;*