Translate

czwartek, 23 lutego 2012

Rozdział XI


Odebrałem i miałem wrażenie, że świat mi się wali na dobre. Słuchałem wiadomości wpatrując się w Anię, która miała przerażoną minę. Oczy zaczęły mnie szczypać, a po chwili jedna łza poleciała mi po policzku. Zdołałem odpowiedzieć tylko:
- Będę jak najszybciej dam radę - po czym ciągle patrząc na Anię, rozłączyłem się. Nie wiedziałem co robić.
- Dawid .? - spytała spokojnie - Cco się stało .?
- Ja ... muszę już iść - nie wiedziałem jak jej to powiedzieć. Była temu po jakiejś części winna.
- Dawid .!?
- Przepraszam spieszę się. W przeciwieństwie do Ciebie zależy mi na Pat i ... pogorszyło jej się. Jest nieprzytomna. Zabierają ją na operację. Teraz. - powiedziawszy to wybiegłem z domu Ani w stronę szpitala.
Na miejsce dotarłem w 10 minut. Biegłem całą drogę. Gdy tylko wszedłem podbiegł do mnie Damian.
- Co z nią .?
- Na razie nic nie wiemy, operują.
- Boże, nie mogę jej stracić. Nie mogę. Nie pozwolę jej odejść.
- Gdybyśmy mieli coś do gadania, wiesz mi, że to by tak nie wyglądało.
Poszliśmy pod blok operacyjny, gdzie siedział jej ojciec.
- Dobry wieczór panu. - przywitałem się.
-Ciekawe dla kogo dobry. - mruknął pod nosem - Co ty tu wgl robisz .? - nigdy nie miałem okazji pogadać z ojcem Pat, widziałem go tylko raz na samym początku naszej znajomości, która wtedy opierała się tylko na wspólnej nauce. Pewnie nawet potem nie wiedział, że przychodziłem. Pewnie nie wiedział też, że jestem z jego córką w związku.
- Tato, to jest Dawid.
- Ty jesteś tym chłopakiem na motorze, co u niej był, prawda .? - wyczułem w jego głosie, że za mną nie przepada. Ale może zmieni zdanie, gdy wszystkiego się dowie.
- Tak, proszę pana.
- No więc co ty tu robisz .? Pewnie ją nachodziłeś i straszyłeś tą zabójczą maszyną na dwóch kołach, dlatego teraz tutaj leży .!
- Tato .! Uspokój się. Nie masz o niczym pojęcia. Pat i Dawid są razem, nawet nie wiesz jak on się dla niej poświęca.
- Damian, wyluzuj. Rozumiem o co chodzi.
- Wiesz .?
- Tak i serio, rozumiem. Wiesz .. może lepiej jak już pójdę , ale dzwoń jak się czegoś dowiesz, pewnie i tak nie zasnę.
- Daj spokój, zostajesz. - usiedliśmy obaj dwa miejsca dalej od jego ojca. Poza tym jak ten facet mógł myśleć, że wszyscy, którzy mają motory są źli .? Jakby spędzał więcej czasu w domu wiedziałby, że odkąd jesteśmy razem nie używam swojej maszyny. Nawet próbowałem ją już sprzedać, ale w ostatniej chwili kupiec się wycofał. Minęły dwie godziny, a my dalej nie mieliśmy żadnych wieści. Ojciec Damian i Pat zasnął jakieś 15 minut temu, Damian też powoli odpływał. W sumie im się nie dziwię, pewnie czuwają całymi nocami od wypadku. Pomyślałem, że nie będę ich budził, niech się chociaż trochę zdrzemną. Kolejne 20 minut później, gdy obaj spali, dołączyła do nas Ania. Usiadła obok mnie i patrząc w ziemię, powiedziała
- Przepraszam. Miałeś rację, byłam złą przyjaciółką, właściwie to wgl nią nie byłam.
- Wiesz, że to nie mnie powinnaś przepraszać, prawda .?
- Ciebie też. W końcu teraz też jesteś moim przyjacielem.
Po godzinie usłyszałem jakieś ruchy za drzwiami, więc obudziłem Damiana. Operacja wreszcie się skończyła. Nie mogłem być przy rozmowie z lekarzem, bo nie jestem nikim z rodziny, więc poszedłem z Anią w stronę sali, gdzie leżała Pat. Moja dziewczyna, osoba na której zależało mi najbardziej na tym świecie. Wyglądała zupełnie inaczej. Była blada, bledsza niż ściana, skóra wokół oczu była sina i jakby chudsza. Wgl cała była chudsza, na ramionach były widoczne kości. Była podłączona do kilkunastu kabli. W Sali nie było słychać nic innego oprócz komputera, który sygnalizował bicie jej serca. Usiadłem obok i wziąłem jej rękę. Była taka zimna i pozbawiona jakiejkolwiek siły. „Dlaczego to spotkało akurat ją .? Czym zawiniła temu światu, żeby tak cierpieć .?” Te pytania nie dawały mi spokoju. Przecież to była chyba najmilsza i najlepsza osoba we wszechświecie. Gdy Damian przyszedł z ojcem, wiedziałem, że powinienem wyjść. W końcu i tak będą musieli wrócić do domu, do Zuzi, swoją drogą ciekawe kto się nią teraz zajmuje, wtedy będę mógł posiedzieć przy moim Skarbie. Usiadłem na korytarzu. Po chwili dołączył do mnie Damian.
- Wyjdzie z tego .?
- Nie wiem stary. Straciła dużo krwi podczas operacji, a guz był naprawdę duży. Będzie potrzebna transfuzja, ale ani ja ani tata nie możemy być dawcami. Pat ma taką samą grupę krwi co mama, rzadko spotykaną 0-. Później dowiemy się czy Zuzka może jej pomóc.
- Nie możecie narażać małego dziecka. Co jak pobiorą za dużo i Zuzia zachoruje .?
- Nie wiem stary, naprawdę, ale coś trzeba zrobić. Jeżeli w ciągu kilku najbliższych dni nie dojdzie do transfuzji, to nie wiem co będzie z Pat. W rodzinie nikt inny nie może być dawcą. Cała nadzieja w Zuzi.
Nie mogłem tego słuchać. Jak można pobierać krew od pięcioletniego dziecka .?! Ta rodzina jest chyba chora. Przecież Zuzka ma w sobie tyle krwi ile muszą pobrać minimalnie. Nie dość, że narażają dziecko to jeszcze nie pomogą Pat. Co za kretyni.
Chciałem wrócić do domu. Skierowałem się w stronę wyjścia, ale jakoś tak wyszło, że podszedłem do recepcji i zapytałem, gdzie mogę oddać krew. Pielęgniarka skierowała mnie na drugie piętro. W Sali była inna pielęgniarka, sama.
- Przepraszam .. – zacząłem
- Tak, słucham .?
- Chciałbym oddać krew.
- Dobrze siadaj. Wiesz jaką masz grupę .?
- Nie, niestety nie. Czy to jakiś problem .?
- Nie przejmuj się. Zaraz zrobimy testy, wyniki powinny być za pół godziny. – Ukuła mnie w palec i pobrała parę kropel do próbówki. Potem dała formularz do wypełnienia. Było tam całkiem sporo rubryczek do wypełnienia, ale z małą pomocą dałem radę. Gdy przyjdą wyniki będę mógł być dawcą. Jeżeli nie pomogę Pat, to na pewno pomogę komuś innemu. Wróciłem do mojego Skarba. Objaśniłem wszystkim, że mam zamiar oddać krew, gdy poznam swoja grupę i jeżeli będzie to 0- to ja będę dawcą dla Pat, więc nie będą musieli narażać Zuzi. Myślałem, że ten pomysł im się spodoba, ale jak się okazało, wcale ich nie znałem.
- Chyba żartujesz .! – zaczął jej ojciec.  – Nie pozwolę na to, żeby moja córka dostała krew, takiego człowieka jak Ty .!
- Jasne ma pan rację, lepiej zabić dwie córki na raz .! – nie wytrzymałem już tej jego paplaniny. Wiem, że może trochę przesadziłem z tym „zabić” , ale ja właśnie tak to odbierałem.
- Przesadzasz, szczeniaku.
- Przynajmniej jasno myślę. Nie pozwolę panu narażać żadnej z nich. Kocham Pat bardziej niż cokolwiek i kogokolwiek na tym świecie i zrobię wszystko, żeby jej pomóc.
- Tato, uspokój się. Kłótnie tu nic nie pomogą, a Dawid ma rację. Po co mamy narażać Zuzię, skoro on ma silniejszy organizm. Poza tym jeszcze nic nie wiadomo, może wcale nie ma tej samej grupy krwi.
- Tak, masz rację synu. Kłótnie tu nic nie dadzą.
Kilkanaście minut później, zszedłem po wyniki. Okazało się, że mogę być dawcą. Z jednej strony cieszyłem się, że mogę pomóc Pat, ale z drugiej, jeśli to zrobię wbrew jej ojcu, może nigdy nie zaakceptować naszego związku, a nie chciałem burzyć relacji w ich rodzinie. Wtedy wpadłem na świetny pomysł. Oddałem krew jako anonimowy dawca. Nie mogłem jednak osłabiony pokazać się wszystkim. Wysłałem więc wiadomość do Ani

Musiałem wrócić do domu, ciocia źle się poczuła. A i przekaż reszcie, że nie mogę być dawcą dla Pat. Pisz jak będą jakieś postępy.

Wiem, że nieładnie jest kłamać, no ale co miałem zrobić .?! Wróciłem do domu. Gdy tylko otworzyłem drzwi od pokoju Lora się obudził.
- Stary, oszalałeś .? Gdzieś Ty był, matka normlanie wariowała.
- Sorry, ale musiałem wrócić do szpitala.
- Do szpitala .? Po co .?
- Pat się pogorszyło. Operowali ją dzisiaj.
- Co Ty gadasz, brachu .?! – od razu się obudził, gdy to usłyszał. – Wszystko z nią w porządku .?
- Na razie nic nie wiadomo. Jest jeszcze pod narkozą.
- Mam nadzieję, że szybko wyzdrowieje. Ty, Dawid, a skąd ty wgl o tym wiesz .? Do mnie nikt nie dzwonił, a ty i Pat jakoś nie bardzo się dogadujecie, więc niemożliwe, żebyś dowiedział się pierwszy.
- To bardziej skomplikowane niż myślisz. – Czyżby wciąż nikt o nas nie wiedział .? To by tłumaczyło, dlaczego po kłótni dziewczyn wszyscy zachowywali się normalnie.
- Wiesz, po tym co mi powiedziałeś to i tak już pewnie nie zasnę, więc mów.
- No bo .. widzisz .. jakoś się dogadaliśmy.
- No i super. Wiesz, nie chciałem, żebyś ciągle trzymał się z boku. Dobrze wiedzieć, że masz tu kolejną przyjaciółkę.
- Tak .. tylko, że ja i Pat .. to coś więcej.
- Eee .. chyba nie czaje.
- No jesteśmy razem.
- Że co .?! – myślałem, że gały mu wyjdą z orbit. – Ale jak .? Wgl od kiedy .? I jak to możliwe .?
Potem opowiedziałem mu całą historię aż do wydarzeń z dzisiejszej nocy. Nie omijając kłótni z ojcem Pat. Pominąłem jedynie fakt, że oddałem dla niej krew. Wiem, był teraz moim bratem, ale jeśli powiem komukolwiek, to zaraz dowiedzą się wszyscy, a do tego nie mogłem dopuścić.
Tej nocy nie spałem za dobrze, co chwilę się budziłem. O siódmej wstałem, wziąłem zimny prysznic i poszedłem do szpitala. Koło Pat siedział Damian, przez co poczułem ulgę, że nie muszę czekać aż jej ojciec wyjdzie.
- Siema .. są jakieś postępy .?
- O siema, siema. Nie, w ciągu nocy nic się nie zmieniło, ciągle śpi.
- To normlane .? Chyba powinna już dawno się obudzić.
- Lekarz mówi, że po takich operacjach ludzie nawet zapadają w śpiączki i nigdy do końca nie wiadomo kiedy się obudzą. Musimy czekać.
- Tsaa .. jasne, czekać. To jest chyba ich ulubione słowo.
- Być może, ale nic innego nie możemy zrobić.
- Niestety. Jak chcesz wrócić do domu się zdrzemnąć to leć, ja tu z nią posiedzę.
- Na pewno .?
- Jasne. Nie zostawię jej nawet na sekundę.
- Dzięki. Chyba faktycznie powinienem wrócić i wziąć chociaż prysznic.
- Wiesz mi, że od razu poczujesz się lepiej. – uścisnęliśmy sobie dłonie na pożegnanie, a potem zająłem jego miejsce. Musiałem przyznać, że to jest najlepszy brat na świecie. Zawsze trzymał jej stronę, nawet jeśli to oznaczało przeciwstawienie się ojcu. W dodatku nie osądzał ludzi, dopóki ich nie poznał. Co prawda my nie znamy się za dobrze, spotkaliśmy się parę razy, gdy byłem u Pat, ale lubiłem go. Chciałbym kiedyś to samo móc powiedzieć o ich ojcu.
Pat tego dnia się nie obudziła. W porze obiadowej przyszła Ania i siedzieliśmy razem. Wieczorem przyszli Damian i Zuzia z ojcem. Ulotniliśmy się z Anką na korytarz, żeby mogli pobyć trochę sami.
- Dlaczego nie powiesz im prawdy .? – zapytała mnie Anka, a ja zupełnie nie miałem pojęcia o co jej chodzi.
- Tzn .?
- Czemu nie powiesz, że oddałeś krew dla Pat.
- Pisałem przecież, że ..
- Oh dobra, nie chcesz to nie mów, ale przynajmniej nie kłam mi w żywe oczy.
- Skąd wiesz .? -zapytałem po chwili.
- Gadałam z Lorą. Twoja ciocia wcale się źle nie poczuła.
- Ah .. no tak. – zaśmialiśmy się. Ania chyba sobie odpuściła i już się nie złościła. Dobrze było wiedzieć, że dziewczyny znów są przyjaciółkami. Gdy tak siedzieliśmy, zasnąłem. Ania mnie obudziła mówiąc, że został tylko Damian, więc możemy wejść. Nie zastanawiałem się ani sekundy dłużej, tylko zerwałem na równe nogi. Siedzieliśmy w trójkę i tak miało być przez całą noc. Gdzieś koło pierwszej w nocy Damian i Ania poszli po kawę, ja zostałem przy swojej ukochanej. Długo nie przychodzili, ale cieszyło mnie to, bo mogłem posiedzieć sam. W pewnej chwili poczułem, że Pat ścisnęła moją dłoń. Jednak potem nic się nie działo, pomyślałem więc, że to pewnie jakiś jednorazowy odruch. Ale gdy na nią spojrzałem, zauważyłem, że jej powieki drgają i oczy powoli się otwierają. W tej chwili wszedł Damian.
- Budzi się .. – szepnąłem - .. leć po lekarza. – Pobiegł bez chwili zastanowienia.
- Cześć kochana, jak się czujesz .? 


Oczami Pat:
- Cześć kochana, jak się czujesz .? – usłyszałam po przebudzeniu. Nade mną stał Dawid, wyglądał na bardzo zmęczonego. Ciekawe ile godzin spałam po narkozie.
- Nie wiem. Zmęczona.
- Po dwóch dniach spania .? Chyba w śnie biegłaś :)
- Nie wiem, może. Naprawdę spałam aż dwa dni .?
- Tak, ale nie przejmuj się tym. Najważniejsze, że w końcu się obudziłaś. – pocałował mnie w czoło, co bardzo lubiłam. Dla mnie ten gest oznaczał coś wyjątkowego. Mówił, że nie jesteśmy już nowa parą i nie musimy się ciągle całować itp. Itd. Z drugiej strony dzięki temu wiedziałam, że jest to coś poważnego i że mój kochany chce, żebym czuła się przy nim bezpiecznie.
Lekarz zabrał mnie na serię badań. Na koniec stwierdził, że wybrałam sobie złą porę na obudzenie, bo teraz musimy siedzieć w nocy i wszystko sprawdzać, zamiast spać. Gdy wróciłam do łóżka, byłam chyba najszczęśliwszą osobą. Kompletnie nie miałam na nic sił. Przed badaniami kazałam Damianowi spadać do domu. Dawid się uparł, że zostanie, a ja się nawet z tego cieszyłam. Wiem, trochę to samolubne, no ale taka prawda. Gdy zajęłam już wygodną pozycję, zaczęliśmy rozmawiać
- Spałeś coś dzisiaj .?
- Ah .. wyśpię się jak będę miał pewność, że wszystko z tobą w porządku.
- Nie możesz się tak przemęczać, bo za niedługo to ja będę musiała tutaj odwiedzać ciebie.
- Dokładnie, na nic jej się nie przydasz, kochasiu, jak padniesz ze zmęczenia – to była Ania. Stała w drzwiach i jakby zastanawiała się czy wejść. – Jak się czujesz, kocie .? – zapytała, ruszając w naszą stronę. Stanęła za Dawidem i oparła się łokciami na jego plecach.
- Eee .. chyba dobrze. – byłam totalnie zaskoczona. Parę dni temu myślałam, że straciłam przyjaciółkę, a ona teraz zachowywała się jakby nigdy nic się nie stało. I jeszcze to jak się zachowywała wobec Dawida. A może podczas mojego pooperacyjnego snu, wszystko się zmieniło .? Może Dawid zrozumiał, że to nie mnie kocha tylko ją. Co ja zrobię, jak mnie teraz zostawi .?
- Kochanie, wyglądasz na zmęczoną, prześpij się. Zostanę z Tobą, ale teraz, dobranoc.- pocałował mnie w usta i przybliżył trochę swoje krzesło do mnie. Poczułam ulgę. Jak mogłam być tak głupia i w niego zwątpić .? Kretynka. Nie doceniałam tego jak dobrych przyjaciół mam, że potrafią mi wybaczyć wszystko. I jak kochającego chłopaka. Musiałam szybko wyzdrowieć właśnie dla nich. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz